Copypasta thread
Pasty stare, z kara/vi z lat 2008-2011 xD
Skompromitowałem się na godzinie wychowaczej.
Wczoraj na ostatniej lekcji, na godzinie wychowaczej, wychowawczyni przyprowadziła do nas jakiegoś faceta młodzieżowego terapeutę, który mówił o bezpiecznym seksie, antykoncepcji, chorobach przenoszonych drogą płciową itp. Taka klasyczna pogadanka.
Niestety w pewnym momencie ten facet zaczął pytać różne osoby z klasy co wiedzą na temat ryzyka złapania HIV, zapalenia wątroby i innych chorób wenerycznych. Niestety trafiło też na mnie. Zapytał mnie w sumie o niewinną rzecz: czy rozpowszechniona opowieść o tym, że komar może zarazić kogoś HIVem jest moim zdaniem prawdziwa.
Byłem przetraszony i zszokowany, jak zwykle gdy ktoś mnie publicznie pyta, wstałem i nie potrafiłem z siebie wydobyć głosu. Koledzy zaczęli mi dogryzać w stylu "on nic nie wie bo jemu i tak nic nie grozi, nigdy nic nie zaliczy". Terapeuta ich uciszył, powiedział mi żebym się nie bał tylko odpowiedział jak mi się wydaje.
Nie wiedziałem co mam powiedzieć a czułem presję, że coś muszę, więc resztką sił wybełkotałem "zarazić hifem komar nie może, zaraża sie przez całowanie sie z dziewczyną oraz seks bez prezerwatywy szczególnie gdy penis wyposażony jest w stulejkę taką jak moja".
NIE WIEM CZEMU TO POWIEDZIAŁEM. Gdy to mówiłem chciałem, żeby wyszło śmiesznie, zebrałem się na odwagę już w trakcie wypowiedzi, ale wyszło żałośnie. Zapadła grobowa cisza. Nikt nic nie powiedział. Zatrząsłem się od szlochu i wybiegłem z sali jak ostatni tchórz. Zalany łzami dobiegłem do domu, gdzie babcia czekała już z obiadem. Uspokoiłem się dopiero wtulając się w swoją przepoconą poduszkę.
Babcia nie odezwała się do mnie ani słowem - przyzwyczajona do moich takich powrotów.
Nie wiem jak się w środę pokażę w szkole. Co mam robić???