Dopiero co była majówka, a już po lecie… Dzień zauważalnie krótszy, a to przecież ledwie niecałe dwa miesiące jak się skraca, a będzie się skracał jeszcze ponad cztery miesiące.
Gówniaki obkupione z kajety, tornistry, flamastry, buty i stroje na W-F. Ogórki pokiszone, soki z malin porobione. Tour de Pologne prawie na ukończeniu…
Coraz mocniejsze porywy wiatru wieją szeleszcząc umęczonymi letnią spiekotą liśćmi, sporą część z nich zrzucając na coraz to bardziej pachnącą jesienną grzybnią ziemię.
Polska znowu staje się sobą, na ponad pół roku zamieniając się w pogodowy Auschwitz, nad którym Słońce zwykło nie świecić, a ptaki - poza gawronami - latać.
Do zobaczenia na grobach naszych kochanych bliskich, anoniusze… oby za rok spotkać się w komplecie, chociaż łatwe to nie będzie biorąc pod uwagę, że wchodzi nowy wariant i obowiązkowe szczepienia od listopada, a także teleporada lekarska. Ta zima lekką nie będzie… upalny lipiec wróży mroźny styczeń. Sypnie pogrzebami. Trzymajcie się tam, i nie dajcie zabić lekarzom.