Nie wchodze do zadnego. Nie mogac skorzystac z mojego ekwipunku, czas zabijam przechadzajac sie korytarzykiem przed przedzialami.
Chodzac latwiej znosze kolejowe turbulencje, lecz wciaz obawiam sie, ze ktos bedzie chcial przejsc obok mnie. Bezsposredni kontakt, dziwne spojrzenia, teksty "przesunalbys sie", "co tak stoisz i zastawiasz". Koszmar.
Przechodze przedzial pierwszy. Z uciecha stwierdzam, ze polaczki sa zbyt zajeci rozmowa o ojczyznie, by spojrzec na mnie z pogarda. Ha, dobrze wiem, ze widza mnie katem oka i gardza mocno.
Omijam przedzial drugi. Kuce mnie zauwazaja. Wygladaja jak podludzie, ale i tak daleko mi do nich. Poza tym sa w grupie.
Jeden z nich spoglada wpierw na mnie, potem na kolege i znów na mnie, jednoczesnie mówiac cos z usmiechem. Jego towarzysze reaguja smiechem i momentalnie odwracaja w moja strone swoje radosne oblicza. Przegralem.
Omijam trzeci. Karyny, o dziwo, jako jedyne byly na tyle inteligentne by zaslonic zaslonki i zapewnic sobie prywatnosc.
I komfort dla mnie.
Przedzial czwarty, policjanci tez sie pilnuja, zaslonka opuszczona.
Mija godzina. Dla bezpieczenstwa zmienilem trase i chodze miedzy trzecim i czwartem przedzialem. Czuje sie z tym troche glupio.
Z drugiego wychodzi kuc. Idzie w moja strone.
"Sorry kolego" rzuca.
Jak takie cos moze zyc!?
Wracajac, dotyka mnie mokrymi lapami.
Minelo dwie i pól godziny.
Karyny wychodza na fajke.
"Sorry". I ten pogardliwy usmiech na twarzy.
Palac, co jakis czas na mnie spogladaja.
Wracajac, zmuszaja mnie do zmierzenia sie z tekstem, którego tak bardzo sie obawialem - "co ty tak tu sam siedzisz?"
"Heee, nudzi mi sie". Czuje, jak krew doplywa do skóry na twarzy. Spuszczam wzrok i przepuszczam je do przedzialu.
Post too long. Click here to view the full text.