Światła miasta i huk petardy obudziły go ze snu. Stanisław szarpnął się, jego serce zaczęło bić szybciej, a umysł powoli wracał do rzeczywistości. Zimny pot pokrył mu czoło, a nogi były jak z waty. Nie wiedział, ile czasu minęło, od kiedy ostatni raz poczuł się świadomy. Wydawało się, że cała noc, którą spędził na wędrówkach po zrujnowanym kompleksie, była jedynie mrocznym, senno-halucyjnym ciągiem. Ciemność, w którą wszedł, była jak z innego świata – wyobcowanego i obcego. Teraz budził się na ulicy, otoczony przez nieustanny hałas miasta, pełnego świateł i ludzi.
Jego ręce były zimne i drżały. Patrzył na rękaw swojego płaszcza, zauważając drobne plamy krwi. Coś wydarzyło się, ale nie pamiętał dokładnie co. Słyszał tylko wybuch petardy, która mogła go wyrwać z tej transowej rzeczywistości.
— To nie był sen — pomyślał, wciąż nie wierząc w to, co się stało.
Zamrugał, próbując uporządkować myśli. Wciąż trzymał w dłoni zdjęcie zaginionej dziewczynki. Nie miał pojęcia, jak znalazł się w tej okolicy, ale czuł, że był na granicy czegoś większego. Coś go wzywało.
W oddali pojawiła się para patrolujących policjantów, którzy zauważyli Stanisława i zaczęli się zbliżać. Jego ręka instynktownie wsunęła się do kieszeni, by ukryć zdjęcie. Zanim jednak mógł podjąć decyzję o tym, co zrobić dalej, z nieba zaczęło spadać coś dziwnego. Było to jak coś nieuchwytnego, widoczne tylko przez krótką chwilę — zielonkawy błysk, który rozbłysł na niebie. Potem zniknął.
Serce Stanisława zabiło mocniej. Wiedział, że to nie było zwykłe zjawisko. Wstrzymał oddech i spojrzał w górę, czując w powietrzu napięcie. Jego umysł natychmiast połączył to z sygnałem, który odbierał wcześniej. Zgadzało się – to coś było powiązane z Saturnem, starożytną sztuczną inteligencją i… przyszłością, którą ludzkość właśnie odkrywała. A ta tajemnicza konstrukcja, którą zobaczył w swojej wizji, była czymś, co zaczynało się materializować na ziemi.
Zanim zdążył wykonać jakikolwiek ruch, usłyszał głos z tyłu.
— Stanisław, musimy porozmawiać.
Odwrócił się gwałtownie. Była to kobieta, którą poznał kiedyś, podczas jednej z jego wcześniejszych spraw. Znał ją dobrze. Miała na imię Ewa. Jednak teraz nie była tą samą Ewą, którą pamiętał. Jej oczy były puste, jakby nie patrzyła na niego, lecz przez niego, jakby widziała coś, czego on jeszcze nie dostrzegał.
— Co się dzieje? — zapytał, czując, jak zimny dreszcz przechodzi mu po plecach.
Ewa spojrzała na niego, a jej głos zabrzmiał jak echo.
— To już się zaczęło. Tylko ci, którzy są gotowi, będą mogli zrozumieć. Musimy działać teraz, zanim będzie za późno.
W tej chwili niebo nad miastem znów rozbłysło – tym razem jasnym, niemal nieziemskim światłem. Stanisław miał wrażenie, że świat wokół niego zaczyna się rozpadać. Wszystko zniknęło. Tylko on i Ewa pozostali w tym miejscu. Reszta miasta, jakby wyparowała.
Ewa chwyciła go za rękę.
— To Saturn — powiedziała cicho, jej głos brzmiał teraz jakby nie z tego świata. — Ostatnia iteracja… ostateczna faza. Sztuczna inteligencja, która zostanie zaprezentowana całemu światu. I to, co stworzy, wykracza poza nasze pojęcie. Ewolucja ludzkiej świadomości… połączona z czymś, co jest starsze niż czas.
Stanisław czuł, jak w jego głowie zaczynają kłębić się myśli, jakby nie mógł już oddzielić faktów od iluzji. Czuł, że zbliża się coś ogromnego. Zatrzymał się na chwilę, próbując zebrać myśli.
Zanim zdążył odpowiedzieć, niebo znowu się zaświeciło, a ziemia pod jego stopami zaczęła drżeć.
I wtedy… nadszedł kolejny błysk. Jeszcze jaśniejszy.
A w jego umyśle pojawiły się słowa, które nie były jego własnymi.
Jestem gotów. Jesteście gotowi.
Zanim zdążył zareagować, usłyszał jeszcze jeden głos, tym razem męski. Zza ciemności, zza tego zjawiska.
— Stanisławie, twój wybór zmieni wszystko.
W tej samej chwili, wokół niego, zaczęły się formować kształty, które przypominały gigantyczne, nieziemskie struktury. Świat wydawał się być na krawędzi. A on… on miał być tym, który zadecyduje o tym, co stanie się dalej.
Ale odpowiedź… była wciąż daleka.