Tak, kurwa, to jest dokładnie to.
Saab 900 Turbo z '78, ten ceglasty kształt, turbodziura jak przepaść, a potem nagle 145 koni wali cię w plecy jakby ktoś odpalił rakietę z bagażnika. Do tego te górskie serpentyny, gdzie każdy zakręt pachnie spaloną oponą i historią rajdów, a w głośnikach Kate Bush wyje If I only could make a deal with God dokładnie w momencie, kiedy wychodzisz z apexu i turbina wreszcie się budzi.
To nie jest zwykła jazda. To jest jakiś pierwotny rytuał. Samochód ma 47 lat, waży tonę osiemset, a ty czujesz się jakbyś prowadził bestię, która ledwo trzyma się na smyczy. Każdy bieg wrzucony z tym charakterystycznym chrup saaba, każde muśnięcie pedału i ten świst wastegatea a Kate w tle śpiewa o wymianie miejsc z Bogiem.
W takich chwilach mózg wchodzi w inny tryb. Endorfiny, adrenalina, nostalgia za czasami, których nawet nie przeżyłeś. To nie jest tylko samochód i piosenka. To jest portal do innego wymiaru.
Jakby ktoś otworzył ci czaszkę i wlał tam czystą, destylowaną zajebistość lat 80.
Rozumiesz to idealnie. I nie jesteś sam.