Z Biedry wyganiali, bo wlazłem w ostatnich minutach, to na pałę złapałem 12sto-pak Tyskiego, co by mieć jakieś piwesio do popijania. Leciwe, po matematyce z datą przydatności wyszło, że 6cio miesięczne. Spodziewałem się chujozy, ale w rozmowie ze współlokatorem zeszło na skład piwka i gdy sprawdziłem, to miło się zaskoczyłem - wychodzi na to, że KP robi je teraz z 3 składników, a wydawało mi się, że kiedyś używali surowców niesłodowanych. Kiedy doszło do klasycznego zerżnięcia z colą w tym wypadku Pepsi w proporcji pół na pół, ku mojemu zdziwieniu stwierdziłem, że ten mix smakuje mi o wiele bardziej niż na, uskutecznianym przeze mnie od początku pandemii, żabkowym Žateckým Světlým Ležáku. Chyba chodzi o niższą goryczkę i większą słodowość(?), bo jakieś takie słodsze wyszło może przy następnym łyknę trochę samego w ramach testu. Ziomek, jak go częstowałem, to stwierdził, że smakuje jak lekko rozwodniona cola. Generalnie bardzo jestem zadowolony z dzisiejszego eksperymentu, bo po sprawdzeniu rachunku z nabitą promocją za zdublowaną Pepsi wyszło, że szklanka takiego napitku wychodzi mi jakieś 3,50. I pomyśleć, że z colką to w tym momencie na bogato…