Nie wiem, czy ktoś to przeczyta lub skomentuje przed 8 kwietnia, bo chyba deska zdechła na dobre. Nie widzę żadnego z weteranów, ani złotówy, ani jude, ani nawet chyba zoomera, choć nie wiem kto mi odpowiedział w ostatnio komentowanym fredzie na temat propagandy covidowej.
Ale mniejsza z tym. W amerykańskim żydtubie huczy od tego co ma się zdarzyć 8 kwietnia. A co ma się zdarzyć 8 kwietnia? Ano, całkowite zaćmienie słońca nad częścią Stanów. A tymczasem na anglojęzycznych foliarskich deskach nigdy w życiu nie widziałem takiego wzmożenia. Łby z półczanowego /x/, jak to rabini, zawsze mają przeciwstawne zdania, ale jedna strona wieszczy koniec złych lat (po 2016), inna wieszczy nadejście "czasów ostatecznych" (pewnie w celach ewangelizacyjnych). Czyli tradycyjnie jeden rabin powie "we're so back", inny powie "it's over, return to Christ". A w ostatnich dniach wydarzyło się naprawdę sporo:
>duży kontenerowiec doprowadził do zawalenia jednego z ważniejszych mostów w stanach
>nagranie dowodzi, że najpierw zgasły na nim światła, potem zapaliły się znowu i dopiero wtedy obrał kurs kolizyjny
>Biden obwieścił, że od razu rząd federalny da kasę na odbudowę mostu (ponoć żeby firmy ubezpieczeniowe nie mogły przeprowadzić śledztwa w tej sprawie)
>trzęsienie ziemii na Tajwanie o magnitudzie >7
>zaostrzający się kurs społeczeństw zachodnich wobec Izraela
>wkurwienie na koszernych jakiego dotychczas nie widziałęm w swoim życiu, zwłaszcza przez ostatnie 2 dni, po zajebaniu tego gościa z Polski od WCK i kilku innych
Szczerze, nie wiem czy ktoś mi odpowie przed 8 kwietnia, ale nawet jeśli to będzie tzw. nothingburger, to i tak chciałbym wiedzieć co sądzicie o tym, co powyżej napisałem?
Also, niezależnie od tego: czy macie dziwne wrażenie, że od początku roku coś naprawdę grubego wisi w powietrzu? Czy macie jakieś dziwne sny?
Może i to pytanie było kiedyś dyskutowane tutaj, już nie pamiętam, ale czy też macie wrażenie, że mimo, że w 2012 roku, mimo że nie było końca świata, to czas zaczął płynąć wtedy znacznie szybciej?