ech anoni. probowalem wyjsc ze spierdolenia wiele razy. jak poszedłem na studia myślałem, że teraz na pewno mi się uda - przecież nikt nikogo nie zna. chodziłem na spotkania, jak jeszcze wszystkich zapraszali, a potem już saga sią lała na mnie. chodziłem jeszcze na jakieś wydarzeni. ludzie naokoło mnie rozmawiali i się bawili a ja się mogłem tylko patrzeć. byłem nawet na jakichś wyjazdach. opisywałem swoje kompromitacje cwela na vichanie, aż mnie skręca na samą myśl
jak poszedłem do pracy, też myślałem, że w końcu mi się uda, a skonczyło się jak zawsze. chodzę jeszcze do psychologa, chociaż nie wiem po co bo już prawie czarodziej i pociąg odjechał, srаm psa jak sra. wielu anonów ma podobnie, jak ktoś nic nie próbował to zazwyczaj jest podwiekiem, a czesto jeszcze normictwo nam mówi, że to nasza wina bo nie próbowaliśmy czegokolwiek ze sobą zrobić.
zazwyczaj chujowe wychowanie, lata odrzucenia i samotności powodują, że anony się nadmiernie takimi rzeczami przejmują a ostatnio też aplikacje randkowe, gdzie rzeczywiście wygląd jest wszystkim jeżeli ktoś przez lata nie słyszał ani jednej pozytywnej rzeczy o sobie, to nic dziwnego, że ma samoocenę wbitą w ziemię.
jestem spierdolony i mam zerowego social skilla. co ja mogę z tym zrobić na 29 lvlu? całe moje życie to sen, praca i lurk. jest już za późno, pociag już odjechał. próbowałem tego słynnego wychodzenia do ludzi, gdy było to dużo łatwiejsze i nic z tego nie wyszło. ludzie w moim wieku mają za sobą cały bagaż życiowych doświadczeń, biorą śluby, robią gówniaki, kupują mieszkania, a ja jestem cały czas na poziomie gimnazjalisty jak anon nawet pójdzie na spotkanie z rówieśnikami, którzy mają normalne doświadczenie życiowe, to czuje się jakby miał znowu 10 lat i był na imieninach u cioci, gdzie jest jedynym gówniakiem i słucha jak dorośli rozmawiają. co mam robic, lada dzien nadchodzi 30lvl