Pewnie nie będę oryginalny, ale po kilku pobytach w psychuszce stwierdziłem, że nofap to nie dziadek. Dlaczego?
Ilość spermiarzy na oddziale jest przytłaczająca, od zwykłych ułomków walących konia po nocach (nieraz całymi godzinami), przez hehe młodych małżonków (wiadomo jak to jest po ślubie, jebanie się po 3 razy dziennie) do podrywaczy przelizujących lochy po 2 dniach znajomości.
Raz się obudziłem w środku nocy i widziałem jak łóżko obok ktoś lurkuje pornochy i porusza energicznie łapą, a potem "aaah", wyłącza i idzie lulu. Nie mają nawet wstydu.
Ale nie tylko chłopaków to dotyczy, przypadki dawania dupy są częste i wystarczy na chwilę spuścić wzrok żeby taka alternatywka została wysrana w palarni czy toalecie.
Byłem świadkiem rozmów typu
>wsadziłbym ci palec w dupe, ale nie ten (pokazuje rękę)
>wyruchałbym cię w dupę, że byś nie mogła chodzić
lochy się rozbierają i chodzą nago albo odsłaniają cycki czy cipe.
Nawet jak przeglądałem ich fejsy to w znajomych pełno spermy i lajkowanie półnagich zdjęć.
A potem chodzą i łełe nie chce mi się żyć, słyszę głosy, gdzie moja dopamina ;-;
Do tego pełno alkusów, a ponad 70% pacjentów to nałogowi palacze. Szpitale to po prostu taki śmietnik na ludzkie odpady, uświadomiłem to sobie dopiero po latach.
Sam byłem całe lata faperem, zamiast podrywać gimbusiary, pałowałem wiplera pod pamięciówki.
Nawet przyznam się, że pierwszy raz trafiłem do psychuszki po przerwaniu półrocznego nofapu (pisałem z jakąś lochą w necie i skończyło się na tym słynnym cyberku).
Oddajcie mi wylane bezpowrotnie wiadra spermy, wy żydowskie kabalistyczne reptyliańskie GADY