Mam 28 lat i jestem prawiczkiem. Od jakiegoś czasu jestem z dziewczyną i niedawno postanowiliśmy zrobić kolejny krok - chcieliśmy się kochać. Właśnie - chcieliśmy. Podczas pieszczot, pocałunków, przytulania nie mam żadnego problemu z erekcją. Jednak gdy przychodzi "co do czego" i jest już naprawdę blisko, po założeniu prezerwatywy tracę całkowicie erekcję i nie potrafię się pobudzić, by odbyć stosunek płciowy. Dodam, że nie czuję się komfortowo w prezerwatywach, a mój penis jest bardzo wrażliwy na wszystkie bodźce. Nie wiem, czy jest to normalne. Być może pomogłyby duże ilości żelu intymnego. Niemniej jednak całkowitego problemu to nie rozwiąże. Odbyliśmy 3-4 próby seksu i za każdym razem nic z tego nie wyszło z mojej winy. Czuję się fatalnie psychicznie i boję się, że cierpliwość i wyrozumiałość partnerki kiedyś się skończy, co będzie zupełnie normalne. Straciłem całkowicie ochotę na współżycie, boję się podejmowania kolejnych prób. Proszę o jakieś sensowne rady.
Z góry dziękuję.
polaczki to sa najwieksze pizdy w tej galaktyce, locha postanawia z własnej woli dac ci dupy a tobie chuj opada, jak to sie dzieje? ja trzepie od 11 roku zycia praktycznie 5 razy dziennie koniówe i normalnie rucham inb4 ze stresu opada, jak sie mozna stresowac rozbierajac sie przy swojej loszce, a potem
>łełe chada by chciala albo przygode z murzynem, co za kurwa no!
i wy sie dziwicie? na miejscu lochy chcielibyscie z takim retardem sie bzykac? bo ja nie