Brzmi to jak chłodna pasta, ale to mi się dzisiaj przyśniło.
Przyśniła mi się Taylor Swift. Jestem na placu między budynkami z grupą ludzi. Przyjeżdża kurier z paczką do Taylor. Otwiera paczkę i wyjmuje z niej broń, rewolwer który w stosunku do jej postury wyglądał ogromnie. W paczce były dwa naboje, które zainstalowała w rewolwerze. Taylor idzie z bronią w jedno miejsce i przygotowuje się do oddania strzału w określonym kierunku. Sytuacja budzi niepokój, bo kobieta chodzi z naładowaną bronią, miejsce nie wygląda na strzelnicę, nie wiem czy potrafi właściwie posługiwać się bronią, na miejscu znajduje się wiele osób. Taylor nie oddała strzału, zaczęła chodzić po placu czegoś szukając. Poszła w kierunku wyjścia z placu, potem wróciła w kierunku naszej grupy. Podchodząc wyciągnęła broń w moim kierunku, ja się skuliłem na glebę. Padły dwa strzały, jedna kula przeleciała obok z jednej strony, druga kula przeleciała obok z drugiej strony. Nie poczułem bólu, nie trafiła. Zapytałem dlaczego to zrobiła. Odpowiedziała że "po prostu mnie nie lubi". Przyjeżdża policja i zabiera Taylor. Ja zostałem z rewolwerem w ręku. Pytam co zrobić z bronią. Policja mówi że mogę sobie zachować. Odpowiadam że nie posiadam pozwolenia na broń, nie mogę go trzymać w domu.