ehh anony prosze o protipy. karaczanerzy i jakieś pierdolone prawiczki od wykresików wypierdalać bo gówno mnie pierdoli wasza opinia
sprawa wyglądała tak że spotykałem się z taką zajebiście śliczną julką na widok której aż miałem słodko w ustach, taką ma urodę po prostu do porzygu uroczą
loszka ma 20 lat, ja 28 i się stary czułem początkowo przy niej, ale dała atencję więc odpowiedziałem i poszło
ale oczywiście się okazało że jestem zbyt dużym śmieciem żeby była moja więc jak zwykle hehe friends with benefits. wytłumaczyłem jej że hurr mam swoje lata i że szukam loszki na stałę i ją przeprosiłem ale grzecznie odmówiłem dalszych spotkań w takim charakterze (zwłaszcza że ona jest bi, tatuaże, dynamiczni znajomi i ma totalnie neo podejście do świata, do którego nic nie mam, ale tam za bardzo nie pasuję). ona debilką nie jest więc zrozumiała i uszanowała moją decyzję i się kumplujemy dalej, platonicznie
poznałem niedawno nową loszkę, nieśmiałą, 5-6/10 z urody ale bardzo urocza, ruda w okularach i mi się bardzo podoba. tylko problem jest że ma syna. pocieszam się że jej synek ma 11 lat więc już dosyć duży, zaraz będzie pełnoletni i tbw. tylko mnie obchodzi psycho-metafizyczna sfera takiej loszki z dzieckiem, bardziej niż samo istnienie dziecka. taka locha to serio smród i unikać, w wypadku innym niż wyglądanie się jak gówno i jest się sojarzem totalnym? czy takie lochy potrafią normalnie zachowywać się jak kochane loszki czy może jedynie czegoś szukają przez pryzmat ich dziecka? jest możliwość że taka kobieta potrzebuje po prostu kochającego, wyrozumiałego faceta? dodam że nie zarabiam kokosów i wyglądam jak gimbus więc szukanie bankomatu odpada jako motyw. loszka nie jest też karyńskiem i jest dość nieśmiała
co myślicie o loszach z dzieckiem?
wht