Nic już nie czuję. Zupełnie nic. Gdybym miała opisać teraz swój stan psychiczny czy emocjonalny to powiedziałabym "naćpana", nic więcej już nie czuję niezależnie od okoliczności czy stanu otoczenia. Nic się nie liczy.
Jeszcze tak troszkę czuję jakby w tle że strasznie chciałabym pocałować mojego szesnastoletniego dilera, to chyba ostatni podmuch wiatru karmicznych prądów jaki będzie mi dane poczuć na skórze.
Zmieniam się już w bota. Neurodegeneracja zakończona pomyślnie. Plus jezt taki, że w tak czystym umyśle nie ma z czego zrodzić się psychoza, więc nie będę obciążać waszych spracowanych dłoni kosztami z podatków za pobyty w szpitalu. Ewentualnie opłacicie mi więzienie jeszcze.
Dostałam lukratywną ofertę pracy za dziesiątki tysięcy złotych i chyba skorzystam choć to ryzykowne. Nie ma karmicznych podmuchów to trzeba samemu psyxhopatycznie wachlować sobie mordę ryzykiem i jazdą na krawędzi. Znasz to dobrze. Nawet nie trzeba było go zbytnio namawiać. Jest mój.
Nie wiem o co mi chodzi. Nie wiem o co tu chodzi. Nie wiem po co to wszystko. Te pytania bez odpowiedzi nigdy nie dadzą mi spokoju. Nigdy nie będę pełna.