Myślicie, że jest jakieś fatum, narzucona z góry kabała, geny determinujące naszą ścieżkę?
Mój stary kurwiszoonix został alkusem i nikim, bo (z mojej perspektywy) wszyscy tacy byli wokół niego, on jest jak woda, do każdego naczynia się dopasuje, jak widzi coś w otoczeniu to naśladuje (testowałam).
Ja na odwrót, ja sobie ujebalam że chcę się niszczyć bembieniem w cymbał i byłam w totalnie clean otoczeniu, a skończyliśmy identycznie.
Widzę duże podobieństwo jeśli chodzi o nasz układ napędowy spierdolony, ale jednak szczątkowo.
Zupelnie inne motywy, warunki dorastania, rodzice, PŁEĆ MYŚLENIE OKOLICZNOŚCI, a ścieżka możnaby powiedzieć że niemal identyczna.
Jakby moja linia rodziny była przeklęta na następne tysiąc pokoleń jak w biblji…