Ostatnio wysiadałem z nocnego autobusu na obrzeżach miasta, oprócz mnie wysiadła też jakaś młoda dziewczyna i zaczęła iść w tą samą stronę co ja, szła jakieś 5metrow przede mną, szybko zaczęła się oddalać, iść szybciej, co jakiś czas nerwowo oglądając się za siebie. ponieważ było ciemno a okolica była niebezpieczna, zacząłem się denerwować i też przyspieszyłem kroku. Po krótkim czasie dziewczyna zaczęła truchtać więc i ja zacząłem truchtać, nagle ona zaczęła biec i to naprawdę mnie zaniepokoiło więc też zacząłem biec, sądząc że goni nas jakiś napastnik którego nie zauważyłem. Postanowiłem wykorzystać swoją przewagę fizyczną i szybkość aby ją wyprzedzić i zminimalizować ryzyko że to ja padnę ofiarą (w panice pomyślałem że napastnik zaatakuje ją najpierw a ja ucieknę, wiem głupie). Gdy biegłem i ją wyprzedzałem, ona zaczęła machać rękami, krzyczeć "nieee, ratunku, pomocy" wiec zdziwiłem się, bo przecież oprawca jeszcze nas nie dogonił. Postanowiłem w końcu sam się obrócić bo byłem już zdezorientowany, zobaczyłem że za nami nikogo nie ma! Po dwóch sekundach podbiegła do mnie ta dziewczyna i zaczęła psikac mi czymś w oczy, na szczęście mój refleks zadziałał i uchyliłem się od strumienia. Szybko wytrąciłem jej to z ręki, zasunąłem kopa i z łokcia. Laska złożyła się w pół i upadła trzymając się za brzuch. Dotarło do mnie że to ona chciała mnie napaść i tylko udawała że ktoś nas goni żebym stracił czujność. Poczułem się wykorzystany i już chciałem iść na policję ale przypomniałem sobie że w naszym pojebanym kraju poszkodowany może odpowiadać za pobicie napastnika więc postanowiłem taktycznie oddalić się od tego miejsca. Nigdy więcej nie widziałem tamtej dziewczyny, uważajcie na siebie lepiej anoni.