No pierwsze to czym jest katolicyzm?
Drogą samorozwoju, zbliżaniem się do poznania, zrozumienia Boga, sensu życia, samego siebie? Czy może powtarzaniem rytuałów, w kółko, powielaniem nawarstwionych przez wieki dogmatów, zinstytucjonalizowaną formą oddawania czci konkretnemu bóstwu, uplastycznioną na tyle, żeby była przystępna dla większości społeczeństwa?
Problemem dla księży jest to, że rozwój technologiczny w ostatnich latach mocno przyspieszył i nie są to już czasy średniowiecza, gdzie plebs nie mógł posiadać nawet Pisma św., potulnie godząc się na słuszność autorytetu kościoła. Mity zostały obalone, katolicyzm, żeby się jakoś ratować przyjmuje ekumeniczną gadkę, kiedyś pedała spalono by na stosie, dzisiaj stoimy na progu małżeństw homoseksualnych.
Księża po prostu czują, że nie mają już tej siły przebicia co dawniejsi klechowie, wszystko co pierdolą można podważyć w moment.