[ / / / / / / / / / / / / / ] [ dir / random / abdl / biz / cuteboys / doomer / islam / rule34 / tech / tingles ]

/vichan/ - https://atenszon.net/b/

czan
E-mail
Komentarz *
Plik
Hasło (Randomized for file and post deletion; you may also set your own.)
Archive
* = pole wymagane[▶ Pokaż opcje posta oraz limity]
Confused? See the FAQ.
Opcje

Zezwolone typy plików:jpg, jpeg, gif, png, webm, mp4, swf, pdf
Maksymalny rozmiar pliku to 16 MB.
Maksymalne wymiary obrazka to 15000 x 15000.
Możesz wysłać 5 obrazków na post.


Status | Alternatywa (Atenszon.net) | /socpl/ | /fso/

File: 49cf645397b156a⋯.jpg (24,14 KB, 852x480, 71:40, 11_1_.jpg)

 No.269446

Leżał na skórzanej kanapie. Do jego uszu docierał szum morza, które rozciągało się za drewnianym domkiem stojącym na plaży. Wynajął go dwa lata temu. Szmat czasu.

Przeciągnął się po krótkiej drzemce łokciem strącając stojącą na mahoniowym stoliku pustą butelkę po whisky. Pamiętał, że ostatniej nocy pił, ale nie mógł sobie przypomnieć ostatniej, którą spędził będąc trzeźwym. Napawało go to jednocześnie radością i smutkiem.

Usiadł na łóżku i skrzyżował ręce na kolanach. Na stoliku leżały również papierosy, odpalił więc jednego lucky strike'a i zaciągnął się dymem. W ustach czuł suchość do której zdążył już przywyknąć. Wstał z łóżka i stanął przed oknem, które znajdowało się za kanapą. Słońce dopiero wyłaniało się zza horyzontu pobłyskując nieśmiało w granatowej wodzie. Stał tak starając się nie myśleć o niczym. Nie przychodziło mu to z łatwością, ale uspokajał go fakt, że w lodówce czekała kolejna butelka, którą może w każdej chwili otworzyć. Długo się nie namyślając dopalił papierosa, odgasił go w szklanej popielniczce, która stała na parapecie i udał się do małej kuchni.

Domek, w którym mieszkał nie był przestronny, był to raczej jeden z tych, które można by określić mianem przytulnych. Cały urządzony w drewnie, usadowiony na wzniesieniu niedaleko ogromnej plaży, z przepięknym widokiem na otaczające go od północy morze. Facet, który mu go sprzedawał nie mógł wręcz powstrzymać się od pochwalnych uwag na temat umiejscowienia obiektu, co cholernie go denerwowało. Zależało mu jedynie na tym by zamieszkać gdzieś gdzie będzie mógł spokojnie wieść swoje zaplanowane życie. Nie życzył sobie gości, nie życzył sobie by chłopak, który rozwoził gazety w mieście przyjeżdżał również do niego, nie chciał też aby przysyłano mu zakupy z pobliskiego sklepu, który wymyślił takową ofertę gdy przed paroma laty rezydował tutaj jakiś bogaty filantrop.

Z saloniku, w którym niedawno drzemał wychodziło się do małego korytarza. Po prawej stronie znajdowały się frontowe drzwi, naprzeciwko zaś kuchnia. Po lewej widniały schody prowadzące na pierwsze piętro gdzie poza łazienką znajdował się tylko jeden przestronny pokój, który mógł dowolnie urządzić.

Kuchnia, podobnie jak salonik, była mała, ale dobrze urządzona. Wystrojem niczym nie wyróżniała się od tych, które przeciętny człowiek miał we własnym domu. Szafki były z ciemnego drewna, znajdowała się tam również elektryczna kuchenka i czajnik, którego rzadko używał. Lodówka stała naprzeciw stołu, który umiejscowiony był po prawej stronie, przy maleńkim oknie gdzie jedząc śniadanie mógł obserwować co dzieje się przed jego domkiem.

Nie działo się wiele. Była tam jedynie ubita ziemia, która pełniła funkcje drogi, a zaraz za nią rozciągały się połacie lasu. Samochody przejeżdżały tutaj bardzo rzadko. Jeżeli już zdarzali się jacyś goście, byli to prawdopodobnie turyści, którzy chcieli zapytać go o to jak dojechać do centrum. Nie mógł być pewien ich intencji, ponieważ nigdy żadnemu nie otworzył. Nie czuł do siebie żalu, że nie pomaga jakimś obcym, nie znaczącym w jego życiu ludziom, którzy gdyby nie fakt zabłądzenia, nawet by go nie odwiedzili. Wymiana uprzejmości, która zapewne towarzyszyłaby tym wizytom sprawiała, że powracały mdłości.

Porzucił myślenie o innych ludziach i otworzył lodówkę. Na pierwszej półce był żółty ser i brzoskwiniowa marmolada, którą polubił dzięki swojej córce. Smarowała nią codziennie tosty, które przyrządzała jego żona. Druga i trzecia półka była pusta. Czwarta zaś, zapełniona alkoholem. Poziomo spoczywały tam trzy butelki whisky. Wyciągnął jedną z nich i postawił na stole.

____________________________
Disclaimer: this post and the subject matter and contents thereof - text, media, or otherwise - do not necessarily reflect the views of the 8kun administration.

 No.269451

>>269446

dawaj lepiej rap a nie jakies pierdolament, gabbi Q.

Disclaimer: this post and the subject matter and contents thereof - text, media, or otherwise - do not necessarily reflect the views of the 8kun administration.

 No.269473

File: dfab24cd3a66161⋯.jpg (37,4 KB, 407x612, 407:612, gettyimages_677587892_612x….jpg)

AKT I. Spotkanie z Mistrzem

Zawsze lubiłem się uczyć. Ukończyłem na UJ kierunki Biotechnologia oraz Biofizyka.

Po odebraniu dyplomu nastąpiła twarda konfrontacja z rzeczywistością. Najlepszą pracą jaką znalazłem była posada w MacDonaldzie i KFC. No po prostu kurwa wstyd. Rodzicom mówiłem oczywiście, że pracodawcy walczą o mnie a ja zastanawiam się ciągle jaką ofertę przyjąć, aby optymalnie kontynuować karierę. W końcu zdecydowałem się na wyjazd do Wielkiej Brytanii – rodzice byli dumni, że jadę rozwijać się naukowo za granicę. W rzeczywistości pojechałem tam robaczyć jak większość polskiej emigracji. Zatrudniłem się na magazynie spożywczym w Barking (wschodni Londyn). Praca była w miarę lekka, a pensja chociaż nie była oszałamiająca to pozwalała na spokojne życie. Jedna rzecz jednak była nie do zniesienia. Pracowałem z typową polską patologią. Kiedy dowiedzieli się mam ukończone studia wyższe od razu nadali mi ksywę „magister”. Podkradali mi kanapki z szafki, przyklejali do pleców kartki z wulgarnymi napisami itp. Najbardziej uwziął się na mnie taki Tomasz z Radomia, który każdorazowo gdy mnie mijał wypłacał mi blachę w potylice z okrzykiem „orient magister!”. Powinienem zmienić tą pracę, ale to były kurwa moje pierwsze tygodnie w UK i nie miałem żadnych większych oszczędności. Musiałem zgarnąć chociaż kilka wypłat, aby zacząć myśleć o innym pracodawcy. Któregoś dnia po pracy postanowiłem pójść do pubu. Zamówiłem pintę Guinessa i udałem się w stronę wolnego stolika. Przy stoliku obok siedział wydziarany gość z wytatuowanymi gałkami ocznymi, który mi przypominał kogoś znajomego. Koleś zauważył, że się na niego gapię i nagle zagaił do mnie – „Jakiś problem kolego?” W tym momencie nie miałem już wątpliwości, że to Paweł Rak mój kolega z podstawówki! Wykrzyknąłem tylko „Popuś to ty!?”. Popek uśmiechnął się pod nosem i odpowiedział „Kopę lat Sebastianie”. Rozmawialiśmy dobre kilka godzin. Ja opowiedziałem mu o moich studiach i problemach ze znalezieniem pracy. On opowiedział mi o trudnym okresie dorastania, jak pobił gościa ze skutkiem śmiertelnym, przez co trafił na siedem lat za kratki, o tym jak muzyka rap przywróciła mu sens życia. Wypiliśmy już chyba po siedem piw na głowę, gdy Popek zapytał się mnie:

- Ziomuś, dlaczego byłeś taki smutny i przybity jak przylazłeś do pubu?

- Wiesz, wstyd się przyznać, ale współpracownicy gnębią mnie w pracy, a ja nie potrafię się im postawić. Zawsze byłem pizdą co siedziała z nosem w książkach.

- A gdybym ci pomógł rozwiązać twoje problemy?

- W sensie, że byś napierdolił tych gości z mojej pracy? Przecież ty byś ich zabił.

- Nie Sebastianie, tylko ty możesz rozwiązać swoje problemy. Oferuję ci coś o wiele bardziej wartościowego. Oferuję ci szanse na stanie się sztywniuśkim git człowiekiem. Chcę, abyś został ŻOŁNIERZEM GANGU ALBANII. Krótka piłka Seba. Tak, albo nie. Masz czas ma decyzję do momentu jak wypiję to piwo.

Popek Monster podniósł kufel i zaczął szybko wlewać piwo do swojego gardła. Stało się jasne, że mam kilka sekund na podjęcie decyzji. Przez głowę przelatywały mi tysiące myśli. Czy dam radę? Co to w ogóle znaczy być żołnierzem Gangu Albanii? Przecież jestem słaby fizycznie i nigdy nie potrafiłem bronić swojego zdania. W końcu przypomniał mi się odgłos dłoni Tomasza z Radomia, która uderza o moją potylicę i jego głos „orient magister!”. W tej samej sekundzie podjąłem decyzję.

- Chcę zostać Żołnierzem Gangu Albanii. Popku Monsterze, chce być Twoim uczniem!

Popek odstawił pusty kufel. Wstał od stołu i podał mi wizytówkę z adresem i numerem telefonu.

Powiedział tylko „Widzimy się w piątek po południu” po czym opuścił lokal, zostawiając mnie samego ze swoimi myślami.

Disclaimer: this post and the subject matter and contents thereof - text, media, or otherwise - do not necessarily reflect the views of the 8kun administration.

 No.269475

>>269473

AKT II. Per aspera ad astra.

W piątek po pracy udałem się na adres wskazany w wizytówce. Średnich rozmiarów willę otaczał obskurny drewniany płot. Nacisnąłem guzik na domofonie. W głośniku odezwał się głos Popka - „czekaliśmy na ciebie”. W głównym holu willi stało dwóch gości w czerwonych kominiarkach. Nie miałem wątpliwości, że to Popek i Borixon.

- Ciężar Twojego szkolenia wezmę na siebie ja – powiedział Popek. Jednak zanim zaczniesz naukę musisz przejść z Borixonem próbę trucizn.

Napiłbym się z tobą wódki dziś – krzyknął Borixon, po czym wyciągnął zza pleców dwie litrowe butelki wódki. Po chwili siedziałem z Borygo na tarasie wychylając kolejne kieliszki alkoholu. Po 0,3 już kręciło mi się głowie i miałem ochotę się porzygać. Widząc moje osłabienie kondycji Borixon wyciągnął cukierniczkę wypełnioną mefedronem, usypał 10 krech i kazał mi je wciągać. Piliśmy dalej, a ja oszołomiony mocą szatańskiego kryształu nie czułem przez dłuższy czas żadnej bani. Obudziłem się na drugi dzień w wannie. Ostatnie co pamiętałem to Borixon skaczący po pokoju śpiewający swój kawałek „Wyjebunda” – „Tracę kontrole, wjeżdżam do rzeki, uciekam przez las nie wiem przed kim. Lubie hardcore, pije z podziemiem, chce się najebać i walczyć z cieniem.” Nigdzie nie mogłem znaleźć mojego kompana od wczorajszego picia. Podążając za rozbitymi butelkami wyjrzałem przez barierkę na tarasie. Borixon leżał bez ruchu na ziemi, był cały zarzygany a z nosa leciała mu krew. Wydawało mi się, że ma skręcony kark. Nie wiadomo skąd za moimi plecami pojawił się Popek.

- Tak się bawi prawdziwy Albańczyk, hehe. Nie przejmuj się. Nic mu nie będzie.

Przez resztę weekendu wykonywałem proste i praktyczne treningi mające na celu wzmocnienie mojej tężyzny fizycznej – malowanie płotu, grabienie liści. W niedzielę umówiłem się z Popkiem na następny weekend. W pracy dalej mi dokuczali, ale czułem, że z każdym dniem staję się coraz bardziej asertywny. Nie mogłem się doczekać kolejnego weekendu.

W piątek po południu niczym karny padawan Jedi znów stawiłem się w willi Popka Monstera. Król Albanii zmierzył mnie wzrokiem i rzucił krótką komendę – ponapierdalamy się dzisiaj. Zeszliśmy do piwnicy, w której mieściła się sala treningowa MMA. Po krótkiej rozgrzewce Popek pokazał mi jak wyprowadzać ciosy, gdzie uderzać, kiedy dobrze zejść do parteru, jak dusić przeciwnika. W końcu stanął naprzeciwko mnie i krzyknął – zajeb mi! Próbowałem zadać mu cios, ale był za szybki i robił doskonałe technicznie uniki. Nie zrobiło na nim wrażenia nawet jak zajebałem mu low kicka w udo.

W końcu złapał mnie za szyję i powiedział – dosyć na dzisiaj.

W sobotę, obudził mnie zapach marihuany. Zapytałem - co jemy na śniadanie?

Jak to co!? Placek z haszem! - krzyknął upalony mistrz. Cały dzień narkotyzowaliśmy się. Po południu czekała mnie lekcja freestylu, co przerażało mnie trochę, ponieważ nigdy w życiu nie rapowałem.

- Ale o czym mam rapować?

- Zarapuj o tym co zrobisz tym skurwysynom z pracy co cię gnębią.

Do dzisiaj mam na komórce nagrany fristajl, który wtedy zapodałem.

„Jebany hejterze, spotkamy się w plenerze,

zajebię Ci low kicka, bo jestem jak zwierzę,

Więc zacznij lepiej odmawiać pacierze,

Bo Żołnierz Albanii ci do dupy się dobierze…”

Przez chwilę pomyślałem, że mógłbym wrócić do Polski i wziąć udział w WBW.

W niedzielę, po raz pierwszy zawahałem się przed wykonaniem kolejnego polecenia mistrza.

- Idziemy się dziarać! Wstawaj żołnierzu.

- Ale ja nie chcę się naznaczać na całe życie.

- Krótka piłka – kontynuujemy szkolenie, alba wracaj do swojego zjebanego życia.

Nie miałem wyboru. Poszedłem z Popkiem do salonu tatuażu i body skaryfikejszon/modyfikejszą. Chyba byłem zbyt ostro najarany, ale kurwa zrobiłem to! Wygoliłem sobie lewą połówkę głowy i wydziarałem sobie w tym miejscu #YOLO oraz #HATE

Wróciłem do pracy i nikt już mnie nie zaczepiał. Jak Tomasz z Radomia strzelił mi blachę w potylice, złapałem go za szyję, popatrzyłem mu w oczy i powiedziałem – następnym razem upierdolę ci rękę. Omijali mnie szerokim łukiem, ale podsłuchałem kiedyś rozmowę pozostałych pracowników, że nie odpuszczą i muszą utrzeć mi nosa. Finalna konfrontacja ze wszystkimi moimi hejterami miała dopiero nadejść.

Disclaimer: this post and the subject matter and contents thereof - text, media, or otherwise - do not necessarily reflect the views of the 8kun administration.

 No.269476

>>269475

AKT III. Kruchy jak diament

Kolejne weekendy jakie spędziłem na treningach mocno mnie rozczarowały. Oprócz standardowego narkotyzowania się, sporadycznego picia wódki z Borixonem i treningu MMA Popek zlecał mi kolejne prace praktyczno – rozwojowe czyli rąbanie drewna, przekopywanie ogródka, koszenie trawy. Pewnego dnia przyszedł do mnie i rzucił na stół kilogram marihuany. Moim zadaniem było ukręcić tysiąc jointów na jutrzejszą imprezę. Po pięćsetnym joincie bolały mnie już palce i trafił mnie szlag. Wstałem i krzyknąłem tylko – Pierdolę to wszystko! Nie dam się więcej wykorzystywać. Z ciebie jest chuj a nie Król Albanii. Jaki jest sens tych wszystkich prac, które wykonuję? Zauważyłem błysk w oku Popka. Podszedł do mnie i rzekł:

- Uderz mnie, ale tak jakbyś wykonywał ruch malowania płotu.

Wykonałem dłonią pociągły gest tak jakbym malował płot pędzlem. Dłoń Popka w pewnym momencie zablokowała mój cios. Powoli domyślałem się co Popek Monster Ryszki Szyszki Król Albanii chce mi przekazać.

- Odepchnij mnie, ale zrób to tak jak popychałeś kosiarkę po trawniku.

Popchnąłem go, a on aż musiał zaprzeć się nogą z tyłu aby utrzymać równowagę.

- A teraz mi przyjeb z góry tak jakbyś rąbał drewno.

Złączyłem obie pięści i uderzyłem z całej petardy. Popek chciał zablokować mój cios przedramieniem ale siła mojego uderzenia sprawiła, że upadł na podłogę.

- Mam nadzieję, że teraz rozumiesz. Jeszcze trochę i będziesz gotowy.

- Przepraszam mistrzu. Przepraszam, że w ciebie zwątpiłem. W oczach miałem łzy. Chciałbym tylko wiedzieć jaką umiejętność nabędę skręcając te jointy?

Popek uśmiechnął się i chwycił 100 karatowy diament jaki wisiał na jego łańcuchu. Wziął go między kciuk a palec wskazujący.

- Skręcając jointy ćwiczysz siłę palców. Co zrobisz gdy jedyną szansą na wygranie potyczki będzie złamanie przeciwnikowi karku dwoma palcami? Uciekniesz, czy złamiesz mu kark jak szmacianej lalce?

W tym samym momencie Popek Monster rozkruszył na pył dwoma palcami diament ze swojego łańcucha. Tak kurwa! Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Dwoma pierdolonymi palcami rozkruszył jeden z najtwardszych materiałów na ziemi.

Od tamtej pory przykładałem się do każdego ćwiczenia jakie zlecił mi mój mistrz. W końcu nastąpił dzień w którym otrzymałem czerwoną kominiarkę. Byłem strasznie dumny, znaczyło to dla mnie więcej niż dwa tytuły magistra Uniwersytetu Jagiellońskiego.

- Wiesz co teraz musisz zrobić? - zapytał Popek Monster aka B.A.D. POP

- Wiem, muszę stawić czoła swoim hejterom.

- Powodzenia Sebastianie – Żołnierzu Albanii. Nigdy nie zapominaj czego tu się nauczyłeś

Disclaimer: this post and the subject matter and contents thereof - text, media, or otherwise - do not necessarily reflect the views of the 8kun administration.

 No.269480

>>269476

AKT IV. Rób swoje.

Mój plan był prosty. Miałem zaatakować swoich hejterów w środę wieczorem. Tego dnia zazwyczaj zostawali po pracy na magazynie, aby urządzać nielegalne walki kogutów. Ubrałem się w czarne wygodne ciuchy i odczekałem kilka godzin aż się ściemni. Podszedłem do lustra i założyłem czerwoną albańską kominiarkę. Spojrzałem w swoje oczy tak jakbym patrzył w nie po raz ostatni. Musiałem tam jechać. Musiałem rzucić im wyzwanie.

Budynek dzielił się na dwie części. Większą część zewnętrzną, która służyła jako hala przeładunkowa, oraz mniejszą część wewnętrzną, w której składowano palety i w której odbywały się nielegalne walki ptactwa. Z impetem wyważyłem drzwi do hali zewnętrznej. Ku mojemu zdziwieniu nie zastałem nikogo, co wydało mi się podejrzane. Zamknąłem drzwi i zabezpieczyłem je olbrzymią kłódką – nie było takiej opcji, aby ktokolwiek uciekł. Szedłem ostrożnie, powoli wyszukując jakiegokolwiek ruchu który mógłby przykuć moją uwagę. Gdy doszedłem na środek hali nagle zgasło światło. Zaczęło się – pomyślałem. Po chwili dobiegł do mnie odgłos elektrycznego sinika, który cały czas przemieszczał się w ciemnościach. Znałem ten odgłos doskonale – to jeden z moich hejterów jeździł wokół mnie elektrycznym paleciakiem. Skurwysyn miał nade mną przewagę – posiadał noktowizor. Dźwięk niespodziewanie przybliżył się do mnie a ja dostałem czymś twardym w łeb. Zebrałem się w sobie i przybrałem postawę obronną. Próba identyfikacji kierunku, z którego nadejdzie kolejny cios spełzła na niczym a ja kolejny raz otrzymałem silne uderzenie w skroń. Wyrównałem oddech. Przypomniałem sobie próbę trucizn razem z Borixonem. Przypomniałem sobie jak działanie alkoholu i mefedronu wymieszało się, a ja zapadłem w błogą nicość. Nie ma mnie. Nie ma ciemności. Ciemność nie istnieje. Ja i ciemność jesteśmy jednością. Po chwili znów usłyszałem nadciągający odgłos paleciaka, ale tym razem automatycznie wykonałem double round kicka. Moja stopa pędząca z prędkością dźwięku w jakiś cudowny sposób odnalazła głowę hejtera. Usłyszałem odgłos strużki krwi i zębów uderzających o podłogę. Hejter bezwładnie oparł się na drążku sterowniczym, zwiększył prędkość i kierował się wprost na ścianę. Zderzając się ze ścianą włączył światło, a ja mogłem kontynuować swoją zemstę.

Delikatnie otworzyłem drzwi do wewnętrznej części magazynu. Ujrzałem dość groteskową scenę. Wokół stały klatki na drób. Większość z nich była otwarta i wszędzie krzątały się Brojlery, Bojowce Malajskie a nawet słodkie puchate kurki YOKOHAMA. Na środku znajdował się ring utworzony z europalet i usypanego piasku. W ringu stał nie kto inny jak Tomasz z Radomia. Wycedziłem tylko przez zęby – TY CHORY SKURWYSYNU! NIE MOGŁEŚ JUŻ MNIE DRĘCZYĆ WIĘC ZACZĄŁEŚ DRĘCZYĆ ZWIERZĘTA. ZAPŁACISZ ZA TO. Tomasz chwycił łom i uderzył w zawory dwóch gaśnic wycelowanych we mnie. Dzięki mojemu refleksowi uniknąłem zderzenia z lecącymi w moją stronę gaśnicami. Chwyciłem najbliższy łom i rzuciłem się na mojego adwersarza. Wymienialiśmy między sobą ciosy, ale moje wyszkolenie wyraźnie górowało nad jego możliwościami. Zaczął wycofywać się między wielopiętrowe magazynowe półki, na których stały produkty spożywcze.

W pewnym momencie kopnąłem go w brzuch a on upadł. Chciałem się na niego rzucić by założyć mu dźwignię, lecz znienacka dmuchnął mi zdradziecko w oczy cukrem pudrem. Uzyskał tym ledwo kilka sekund. Kopnąłem z całej siły regał a na jego głowę poleciały setki kartonów. To był koniec.

Był pokonany. Odkopałem go z pomiędzy kartonów. Złapałem dwoma palcami jego kark i patrząc w oczy zapytałem – Jesteś gotowy na śmierć?

Dokładnie w tym momencie spomiędzy półek nadleciało kilkudziesięciu innych hejterów – pracowników magazynu. Otoczyli nas. W rękach mieli łomy, łańcuchy i mrożone udźce wołowe. To piękny dzień by umrzeć - pomyślałem. Nagle usłyszeliśmy głośny ryk – DOSYĆ KURWA TEGO!!!

Był to ryk Popka Monstera. Wyszedł z cienia krocząc majestatycznie w naszym kierunku. W zębach trzymał tlącego się blanta. Dosyć kurwa tego – powtórzył. Hejterzy obok których przechodził spuszczali wzrok jak samcy beta nie chcąc prowokować ostrego wpierdolu dla siebie.

Disclaimer: this post and the subject matter and contents thereof - text, media, or otherwise - do not necessarily reflect the views of the 8kun administration.

 No.269481

>>269480

Kto tu jest szefem? – zapytał Popuś Król Albanii. Tomasz z Radomia wstał i popatrzył na Popka.

Ja jestem tu szefem – o co chodzi?

- Zostawcie Sebka bo…

- Bo co?

- Bo ci wpierdolę.

- Tak?

- Tak!

- Tak??

- Tak!!!

- Tak???

Z każdym wypowiedzianym „tak” ich twarze przybliżały się do siebie. Popek opuścił pół powieki

i lekko jakby zaspanym głosem zapytał „tak”??? Tomek jakby zwiotczał, głos mu się załamał

i odpowiedział „Tak.” Po chwili zaczęli się całować. Ich języki falowały wokół siebie niczym tureccy derwisze. Tomasz chwycił Popka za sutki i przekręcił rękę o 180 stopni. Lubisz to? – zapytał.

Pain be my guest – odpowiedział Popek.

Nie wytrzymałem. Krzyknąłem tylko

- Popek Mistrzu co ty!? Przecież uczyłeś mnie jak być macho, pierdolonym git sztywniuśkim kolesiem. Dlaczego mi to robisz!? Nie możesz być przecież ciotą.

- Tak. Nauczyłem Cię tego wszystkiego, ale chcę żebyś zapamiętał najważniejszą rzecz.

Rób swoje, rób to co ci serce podpowiada i pierdol zdanie innych.

W tym momencie podszedł do niego Abdul, jeden z największych pracowników magazynu i rzekł:

- I’m gonna destroy your manpussy.

- Dżast du it - odpowiedział Popek swoją kiepską angielszczyzną.

Wiedziałem, że jeśli dalej będę obserwował rozwój sytuacji moja dusza zostanie okaleczona do końca życia. Uciekłem więc z magazynu i nie oglądałem się za siebie.

Kilka miesięcy później Popek wydał swój kolejny album „Gangbang Albanii”. Płytę promował singiel „Rób swoje”, który już na drugi dzień po wrzuceniu na YouTube miał 17 milionów wejść.

Wielu krytyków muzycznych określiło ten kawałek hip-hopowym hymnem dekady porównując go do „Jestem Bogiem” Paktofoniki. Przypadkiem natrafiłem w telewizji na wywiad z Popkiem. Dziennikarz próbował wyciągnąć od Króla Albanii, skąd czerpał inspirację do albumu. Popek skierował swoje wytatuowane oczy w stronę kamery, puścił oczko i powiedział tylko – to moja słodka tajemnica. Czułem, że ten kawałek oraz oczko puszczone do kamery dedykowane były dla mnie. Nigdy już nie rozmawiałem z Popkiem Monsterem najbardziej hardkorowym polskim raperem.

Teraz palę papierosa oparty o poręcz Tower Bridge. Minęło już trochę czasu i nabrałem większego dystansu do historii, którą Wam opowiedziałem. Mam odłożone już 6 tysięcy funtów. Niedługo wyjeżdżam do Nepalu. Chcę pobierać nauki u hinduskiego guru i mistyka – Shri Ramana Mahariszi. Chcę to zrobić, ponieważ odkryłem jak być sztywniuśkim git człowiekiem, ale nie odkryłem najważniejszego – Kim jesteśmy? Dokąd zmierzamy?

Disclaimer: this post and the subject matter and contents thereof - text, media, or otherwise - do not necessarily reflect the views of the 8kun administration.



[Powrót][Do góry][Katalog][Nerve Center][Losowo][Post a Reply]
[]
[ / / / / / / / / / / / / / ] [ dir / random / abdl / biz / cuteboys / doomer / islam / rule34 / tech / tingles ]