>>269473
AKT II. Per aspera ad astra.
W piątek po pracy udałem się na adres wskazany w wizytówce. Średnich rozmiarów willę otaczał obskurny drewniany płot. Nacisnąłem guzik na domofonie. W głośniku odezwał się głos Popka - „czekaliśmy na ciebie”. W głównym holu willi stało dwóch gości w czerwonych kominiarkach. Nie miałem wątpliwości, że to Popek i Borixon.
- Ciężar Twojego szkolenia wezmę na siebie ja – powiedział Popek. Jednak zanim zaczniesz naukę musisz przejść z Borixonem próbę trucizn.
Napiłbym się z tobą wódki dziś – krzyknął Borixon, po czym wyciągnął zza pleców dwie litrowe butelki wódki. Po chwili siedziałem z Borygo na tarasie wychylając kolejne kieliszki alkoholu. Po 0,3 już kręciło mi się głowie i miałem ochotę się porzygać. Widząc moje osłabienie kondycji Borixon wyciągnął cukierniczkę wypełnioną mefedronem, usypał 10 krech i kazał mi je wciągać. Piliśmy dalej, a ja oszołomiony mocą szatańskiego kryształu nie czułem przez dłuższy czas żadnej bani. Obudziłem się na drugi dzień w wannie. Ostatnie co pamiętałem to Borixon skaczący po pokoju śpiewający swój kawałek „Wyjebunda” – „Tracę kontrole, wjeżdżam do rzeki, uciekam przez las nie wiem przed kim. Lubie hardcore, pije z podziemiem, chce się najebać i walczyć z cieniem.” Nigdzie nie mogłem znaleźć mojego kompana od wczorajszego picia. Podążając za rozbitymi butelkami wyjrzałem przez barierkę na tarasie. Borixon leżał bez ruchu na ziemi, był cały zarzygany a z nosa leciała mu krew. Wydawało mi się, że ma skręcony kark. Nie wiadomo skąd za moimi plecami pojawił się Popek.
- Tak się bawi prawdziwy Albańczyk, hehe. Nie przejmuj się. Nic mu nie będzie.
Przez resztę weekendu wykonywałem proste i praktyczne treningi mające na celu wzmocnienie mojej tężyzny fizycznej – malowanie płotu, grabienie liści. W niedzielę umówiłem się z Popkiem na następny weekend. W pracy dalej mi dokuczali, ale czułem, że z każdym dniem staję się coraz bardziej asertywny. Nie mogłem się doczekać kolejnego weekendu.
W piątek po południu niczym karny padawan Jedi znów stawiłem się w willi Popka Monstera. Król Albanii zmierzył mnie wzrokiem i rzucił krótką komendę – ponapierdalamy się dzisiaj. Zeszliśmy do piwnicy, w której mieściła się sala treningowa MMA. Po krótkiej rozgrzewce Popek pokazał mi jak wyprowadzać ciosy, gdzie uderzać, kiedy dobrze zejść do parteru, jak dusić przeciwnika. W końcu stanął naprzeciwko mnie i krzyknął – zajeb mi! Próbowałem zadać mu cios, ale był za szybki i robił doskonałe technicznie uniki. Nie zrobiło na nim wrażenia nawet jak zajebałem mu low kicka w udo.
W końcu złapał mnie za szyję i powiedział – dosyć na dzisiaj.
W sobotę, obudził mnie zapach marihuany. Zapytałem - co jemy na śniadanie?
Jak to co!? Placek z haszem! - krzyknął upalony mistrz. Cały dzień narkotyzowaliśmy się. Po południu czekała mnie lekcja freestylu, co przerażało mnie trochę, ponieważ nigdy w życiu nie rapowałem.
- Ale o czym mam rapować?
- Zarapuj o tym co zrobisz tym skurwysynom z pracy co cię gnębią.
Do dzisiaj mam na komórce nagrany fristajl, który wtedy zapodałem.
„Jebany hejterze, spotkamy się w plenerze,
zajebię Ci low kicka, bo jestem jak zwierzę,
Więc zacznij lepiej odmawiać pacierze,
Bo Żołnierz Albanii ci do dupy się dobierze…”
Przez chwilę pomyślałem, że mógłbym wrócić do Polski i wziąć udział w WBW.
W niedzielę, po raz pierwszy zawahałem się przed wykonaniem kolejnego polecenia mistrza.
- Idziemy się dziarać! Wstawaj żołnierzu.
- Ale ja nie chcę się naznaczać na całe życie.
- Krótka piłka – kontynuujemy szkolenie, alba wracaj do swojego zjebanego życia.
Nie miałem wyboru. Poszedłem z Popkiem do salonu tatuażu i body skaryfikejszon/modyfikejszą. Chyba byłem zbyt ostro najarany, ale kurwa zrobiłem to! Wygoliłem sobie lewą połówkę głowy i wydziarałem sobie w tym miejscu #YOLO oraz #HATE
Wróciłem do pracy i nikt już mnie nie zaczepiał. Jak Tomasz z Radomia strzelił mi blachę w potylice, złapałem go za szyję, popatrzyłem mu w oczy i powiedziałem – następnym razem upierdolę ci rękę. Omijali mnie szerokim łukiem, ale podsłuchałem kiedyś rozmowę pozostałych pracowników, że nie odpuszczą i muszą utrzeć mi nosa. Finalna konfrontacja ze wszystkimi moimi hejterami miała dopiero nadejść.