Czej, ale ty pytasz o plusy i minusy mieszkania "nie ze starymi"?
Ja właśnie kosztuję tej słynnej samodzielności po tym, jak stary miał dosyć "robienia z siebie idioty" po tym jak nie umyłem jebanego okna, bo po prostu spałem cały weekend.
Mieszkam z przyjacielem, jego lochą i młodszym ziomkiem-randomkiem co jest na prawdę spoko mordeczką i się lubimy. Z racji, że lubię czasem otworzyć do kogoś mordę, to dużym plusem dla mnie jest jednak obecność tych ludzi gdzieś tam obok, bo nawet w takiej głupiej kuchni można się złapać przypadkiem i coś tam popierdolić. Wspólne spędzanie czasu raczej nam puki co nie wychodzi, ale to jak się w pełni tutaj rozgoszczę bo nadal część pokoju zagracają mi pudła, to nad tym popracuję. Dużym plusem jest też to, że znajoma która tu wcześniej mieszkała zamontowała zamek w drzwiach - grube ściany i nieotwieralne drzwi oferują mi pełnię prywatności której kiedyś nie miałem, bo stary lata temu fukał na głupie zalepienie szyby w drzwiach, nie mówiąc o tym, że "nie wyobrażał sobie, żeby miał mieć jakieś drzwi zamknięte w swoim własnym domu" co i tak nie przeszkadzało mi w biciu niemca po kasku, ale czasem bywało niezręcznie gdy prostata goniłą go do klopa. Natomiast tutaj mam hi-life i mogę sobie odpierdalać swoje chore gówno bezpiecznie zamknięty, a o podsłuch się raczej nie boję, bo raz, że nie drę mordy, a dwa, że wszyscy jesteśmy ludźmi i oni czasem też się pierdolą, więc po prostu podchodzę do tego na luzie.
Poza tym nie umyłem tutaj okna, nie wiem kiedy je umyję i generalnie pierdoli mnie to teraz, bo jedynymi moimi obowiązkami jest opłacanie w terminie rachunków i nie bycie jebanym aspołecznym śmieciem z którym nikt nie chce mieszkać - puki jestem w porządku, to nikt mi dupy nie zawraca i nie będzie pierdolił, że "to jego dom i jak chce tu mieszkać, to muszę terefere". Kumpel mi kiedyś powiedział, że w relacjach lokatorskich ze starymi nigdy nie będziemy równi i miał pełną rację - tutaj każdy łoży swoją część czynszu i jest na tym samym stopniu co pozostali, więc jak se relacje ułożymy to już nasza brocha.
Natomiast >>265597 wymienił ważny minus, bo faktycznie największym problemem jest jednak to, że inni nie są kurwa tobą i zachowują się kompletnie inaczej, co może ci niszczyć twoje feng shui. Ziomek randomek i ja np. jesteśmy ogarnięci jeśli chodzi o utrzymywanie czystości w kuchni. Dzielimy ograniczoną liczbę zastawy, narzędzi i przestrzeni kuchennej więc w dobrym tonie jest posprzątać po sobie pierdolnik w czasie, który zapewni komfort korzystania ze wspólnej przestrzeni. Ja np. jak robię sobie po robocie kolację, to o ile sytuacja mi na to pozwala (bo coś jest w piekarniku, na patelni, jem na zimno) to ogarniam swój burdel, a na pewno nie zostawiam rzeczy totalnie rozjebanych na całym blacie razem z okruchami i resztkami żarcia. Po tym jak zjem i dokończę sobie odcinek anime to zaraz lecę na fajka i ogarniam resztę rzeczy które mi jeszcze zostały, czyli patelnie, zmywam od razu talerze, sztućce itp. Natomiast locha mojego przyjaciela i on w sumie też, ale głównie idzie to na nią nie mają czasu na takie pierdoły jak wytarcie po sobie blatu pełnego okruchów i resztek warzyw, czy wrzucenie zajebanych masłem czy innym chujem noży do zlewozmywaka. Typiarka potrafiła zostawić pierdolnik idealnie przed tym jak kończę zmianę i wbijam do kuchni zrobić coś dla siebie, no ale kurwa - umówmy się, że argument "bo ja teraz jem" nie działa w momencie gdy po spożyciu oglądasz sobie do końca serial, potem wypierdalasz brać kąpiel i chuj wie co jeszcze robisz, bo już nikt tego nie liczy, gdyż ja dawno sprzątnąłem dla siebie, ugotowałem, zjadłem i zdążyłem pozmywać po sobie. Dzisiaj zapierdoliła największa deskę do krojenia do pokoju - nie ma jej w kuchni dzisiaj w nocy. Mamy jeszcze jakieś małe gówna, ale wszyscy używają tamtej. Śniadanie powiadasz? Chuj, kto by się spodziewał, że komuś innemu będzie potrzebna.
Dlatego jeżeli nie będziesz mieszkał sam anonku, to bierz pod uwagę, że będziesz musiał dealować z innymi ludźmi i zależnie od sytuacji to będzie łatwiejsze lub trudniejsze. Będziesz musiał dealować z samym sobą i też się czasem dostosować, albo zrobisz sobie chujnię totalną i będziesz chodził niezadowolony. Bądź co bądź - rodziców nie wybierasz, ale współlokatorów już tak…
A do wiadomości wujków dobra rada, co mi zaraz wyskoczą w kwestii wyjaśnienia lochy - ja wiem doskonale, ze jak jej nie powiem, to nie ma szans na to by sama ogarnęła. Zastanawiam się tylko czy mi się chce od razu z buta wprowadzać moje pedantyczne zasady gdzie okna mogą być nieumyte, ale ordnung muss sein, czy może lepiej subtelnie jakoś na ten stan rzeczy wpłynąć i nie ryzykować szarpania się z egoistycznym, leniwym babonem.