Studiuję informatykę dopiero miesiąc na politechnice rzeszowskiej, ale od kilku dni poważnie się zastanawiam nad rzuceniem tego. Całkowicie inaczej sobie wyobrażałem studia, albo przeceniłem swoje możliwości. Napisałem maturkę z podstawowej matmy na 90%, a z infy na 54%. Mam ukończone technikum informatyczne, każdy egzamin teoria ~80%, praktyka 100%, i lubiłem lekcje w szkole, czy to z tworzenia stronek, czy coś z bazami, programowanie trochę gorzej.
Podobno pierwszy semestr zawsze jest najgorszy, ale ja kompletnie nic nie ogarniam oprócz przedmiotów z programowania no i może trochę matmy, ale to jestem w stanie ogarnąć.
A najgorsza dla mnie jest fizyka, w technikum też nic nie ogarniałem, ale trafiło mi się w miarę spoko nauczycielka i miałem 4 na koniec xD, a zasługiwałem może na 2. Wracając, fizyka kończy się po 1 semestrze, ale jest też przedmiot stricte związany z fizyką i elektrotechniką, tam też leżę, niby pierwsze tematy, a ja mam mega trudności zrobić cokolwiek, siedzę jak debil na wykładach i ćwiczeniach.
Jeszcze we wrześniu cieszyłem się, że się dostałem, a teraz przez te zdalne nauczanie nie mam motywacji do niczego i przez to czuję się beznadziejnie, jeszcze jak przez chwilę była część zajęć stacjonarnie, to cokolwiek mi się chciało, zawsze coś mi zostało po zajęciach, a teraz jak jest wszystko zdalnie to nie potrafię się na niczym skupić. Widziałem zadania z poprzednich lat na zaliczeniu i jestem w 100% pewny, że nie zaliczę żadnego kolokwium, a co dopiero egzaminu z tych zajęć. Wiem po tych 4 latach technikum, że nie dam rady z tej fizyki na takim poziomie jaki jest na polibudzie.
I teraz nie wiem co robić, dlatego proszę o jakieś opinie, czy warto to ciągnąć chociażby do tej sesji, czy rzucić studia już teraz i szukać jakiejś pracy? Musiałbym szukać w Rzeszowie, bo mam mieszkanie wynajęte z ziomkami. Chociaż teraz o jakąś fajniejszą i nie za minimalną krajową to ciężko.