>>224085
Pamiętam jak byłem mały i pajechali na wieś do tioti Czeslavy i voojka Janka. To był początek lat 90. Zima. Miałem 4-5 lat. Mama ubrała mnie w kobinezonik zimowy. Czerwony. Wyszedłem bawić się na podwórko z pieskiem. Obok chodziło stado indyków. Zaczęło się do mnie przybliżać, a największe indory napuszyły się i napompowały swoje "korale" czy jak to się nazywa u indyków. Na początku z nimi pogrywałem, ale po chwili szczaiłem, że się mnie nie boją i zaczynają do mnie gwałtownie szarżować/odganiać. Strachłem i zacząłem się wycofywać. W tym momencie poczuły, że mają przewagę. Jakieś 5 ok 20 kilogramowych indorów zaczęło mnie gonić.
Uciekłem do garażu i tam była przyczepa. Wszedłem na przyczepę, schowałem się na chwilę. Te skurwiele szukały mnie przez dłuższą chwilę. Po kilku minutach uspokoiły się, zniknęła czerwień z ich dziobów/mord whateva maan i sobie poszły.
2-3 lata później byłem w kinie na Jurassic Park. Scena, w której dzieci ukrywają się przed velociraptorami przypomniała mi tą traumę.
Szanuj indyki kurwo. Życie masz jedno.