>doświadczenia?
zamykają cię w ciasnym pomieszczeniu z 10 ludźmi, z których przynajmniej 1 będzie chciała wejść z tobą w interakcję, czy ci się to podoba czy nie. licz się z tym, że w każdej chwili ktoś może ci napluć do talerza albo nasikać do kubka.
połowa przesypia cały pobyt, albo leży w łóżku, które jest z czasów prlu, niewygodne, więc nawet książki nie poczytasz, chyba, że ból kręgosłupa ci nie straszny.
Telewizor zazwyczaj jeden, włączony cały dzień, nikt go nie ogląda więc ustawiona jest jakaś eskatv żeby chociaż muzyka była.
Jeśli szpital ma długi korytarz to dla zabicia czasu można spacerować i mówię tutaj o całych godzinach łażenia w tę i spowrotem, aż do bólu nóg. Jeśli ma krótki to enjoy przesypianie dni i zarwane nocki na gapieniu się w sufit.
Dostępu do słońca i świeżego powietrza brak, a średni pobyt trwa 3 mies. Jeśli trafi się pychol to dopierdoli ci przy pierwszej lepszej okazji, albo będzie gnębił, ewentualnie możesz stać się popychadłem. Kradzieże to codzienność w tym najczęściej jedzenia, ale i ubrań.
Na zamkniętym zawsze trafi się ktoś kto sra lub szcza pod siebie.
Jadło najtańsze jakie istnieje, czyli oparte o chleb, ryż i ziemniaki. Kompotu wiecznie brak, zostaje kranówka.
Od momentu zamknięcia się za tobą drzwi, stajesz się królikiem doświadczalnym, który nie może o sobie decydować. Musisz brać tabletki takie, jakie ci dadzą, ew. zastrzyki w dupę jak nie weźmiesz. Jak nie zjesz obiadu, który jest wart może 2zł to instant kroplówka żebyś czasem nie wykitował. Na starcie pobierają ci krew i robią to co 2 mies.
Prośba o wypuszczenie na własne życzenie w 90% kończy się herbatką i przychodzi miła kurwa z sądu, której możesz się wypłakać. Ale to i tak nic ci nie da, bo oni nigdy nie biorą strony pacjenta. Więc zostaje ci czekanie na decyzję lekarza, a to zależy od jego humoru i może trwać nawet rok.
Białokitlowcy mają w dupie twoje zdanie i każda prośba o chociażby zmianę leku, bo np. zbiera ci się na wymioty, jest co najwyżej kwitowana chłodnym uśmieszkiem. Leki "nowej generacji" to te z początku 2000, a często daje się jakieś stare mózgojeby typu haloperidol z hardych lat 50-tych.
Pogaduszki z doktorkiem odbywają się max. raz na tydz. i trwają średnio 10 minut. Głównie pytania: jak się czujesz, czy słyszysz głosy, czy coś się zmieniło?
>opinie
wygoogluj dany szpital i sam poczytaj, średnia ocen nie powala.
>jakich ludzi tam spotkam?
75% to nałogowi palacze, jakieś 50% spermiarze, 30% religijne świry, sportowcy robiący setki pompek, czasem niedoszli samobójcy. Większość to ludzie brzydcy, albo o mocno przeciętnej urodzie, z niskim IQ, loszek też to dotyczy. Jeśli trafi się ktoś ładny to zazwyczaj szybko wychodzi.
>terapie
zajęcia prowadzi 1 os., lochy są wymieszane z knurami
>co tam się robi?
szydełkowanie, lepienie z plasteliny, kolorowanie, śpiewanie czyli standardowe zajęcia dla faceta/kurwy 20+
Z racji epidemii nie ma wizyt, a przekazana torba nie może ważyć więcej niż 3kg.