Też się dałem niestety zdziadkować na polibudę. Studia obiektywnie trudne, wymagana w jakimś stopniu inteligencja matematyczno-logiczna, a po ukończeniu perspektywy zarobkowe podobne do julki z HRu po memicznej już socjologii.
Nie dotyczy to oczywiście topki roku, która zakłada swoje firmy albo idą do molocha w stylu Google, ale tak naprawdę przeciętny inżynier wyrobnik to słaba fucha w Polsce.
Co do tematu, lekarski to najtrudniejszy kierunek pod względem presji, znam absolwentów co po skończeniu musieli mieć rok przerwy, psychika w stanie jak po wojnie w Afganistanie. Po studiach ciągle nauka, kursy, doszkalanie, kucie do specjalizacyjnego. Tylko, że potem nawet przeciętny lekarz jest na wygranej pozycji na rynku pracy i w ofertach przebiera jak stare baby w bułkach w Biedronce, telefon się urywa, bo wszędzie braki kadrowe.