Pomocy, od paru lat jestem uzależniony psychicznie od zioła. Chce nauczyć się odraczać przyjemność żeby nie palić codziennie. Pale skręta do snu, mieszam zioło z tytoniem. Od samych fajek nie jestem uzależniony, pale czasem dla towarzystwa ale w samotności nigdy. Ale ziółko kocham, lubie sobie zapalić skręta po północy na balkonie jak już cały blok śpi. potem sobie oglądam coś na kąkuterku, jem cziperki. Mam z tego wielką przyjemność, bardzo mnie to odpręża i ułatwia zasypianie. Na palenie wydaje 200zl miesięcznie, palę małe ilości ale regularnie, co noc skręcik jest. Chce się z tego uwolnić bo czuję się niekomfortowo gdy torebka z ziołem się opróżnia. Jak widzę że zostaje mi już mała ilość i zaraz się skończy to muchomor popsuty, zaczynam się stresować że trzeba dzwonić do dilera. Z dilerem też przypał bo czasem się trafi miesiąc że nie ma towaru i kurwa mam nieplanowany odwyk przez tydzień lub dwa, a to jest najgorsze. Chciałbym mieć niewyczerpany zapas trawki i komfort że mogę sobie palić bez obaw codziennie w swoim tempie, ehh narkoni. Niestety po trawce mam zawsze gastro i wpierdalam jak świnia, na drugi dzień rano mam srakę, ból brzucha i z miesiąca na miesiąc jestem coraz bardziej erise. Chce schudnąć, zacząć żyć trochę bardziej aktywnie bo zbliża się wiosna czy tam kurwa lato a ja na homo-office zapiwniczyłem w chuj, strasznie zdziczałem i oduczyłem się jak into ludzkie relacje. Mam wrażenie że trawka mi w tym nie pomaga i chce jakoś ja ograniczyć. Nie chce rzucić wiadomo, ale muszę jakoś ograniczyć, chciałbym palić maksymalnie jednego jointa na tydzień, może przy weekendzie czy coś. Jak to zrobić anoni, jak odroczyć sobie przyjemność o tydzień? Jak odsunąć w czasie jedyną pozytywną czynność która sprawia że budzę się rano? Jak zrezygnować z czegoś co daje mi taką przyjemność?