Zadzwoniła do redakcji pewna pani, inteligentna, wykształcona. Od lat codziennie medytuje, rozwija się. Ona nie oczekiwała cudów, medytacja pomagała jej urzeczywistnić się, uzyskać spokój ducha, zrozumieć świat.
Ale w tydzień po zamachu w Nowym Jorku po raz pierwszy odczuła, że wieloletnie, głębokie medytacje otworzyły w niej drzwi do wizji.
"To był dla mnie szok" mówiła "Miałam trzy wizje, pierwszą w tydzień po zamachu. Jak zwykle medytowałam, gdy nagle ujrzałam obraz - niezwykle wyraźny, barwny, szczegółowy. Powtórzyło się to jeszcze dwa razy. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie przeżyłam, nie sądziłam nawet, że to możliwe."
Wizje dotyczyły mózgu operacji terrorystycznej. Czynniki rządowe twierdzą, że za zamachami stoi Bin Laden, lecz w wizji naszej czytelniczki pojawił się inny mężczyzna: mieszkający w luksusowym osiedlu pod Nowym Jorkiem, w wielkim domu, jeszcze z XIXw. - na drzwiach wejściowych jest umieszczona piękna, stara kołatka. Numer domu to 105, niestety nazwy ulicy czytelniczka nie dostrzegła. Mężczyzna ma około 40 lat, ciemne włosy i chyba nosi brodę. Od czasu do czasu zakłada okulary. Wizjonerka odniosła wrażenie, że przeszedł operację plastyczną. W wizji poznała też jego imię i nazwisko - inicjały to B.W. (całe nazwisko znane redakcji), a także adres strony internetowej, z którą ma jakiś związek.
Pracuje jako wysokiej rangi menedżer, chyba w firmie komputerowej - widziała jego biuro na wysokim piętrze nowojorskiego wieżowca. Przez ogromne, zajmujące niemal całą ścianę okno biura obserwował, jak samoloty wbijały się w Twin Towers.
dalej?