Za gowniaka nie wiem, bo bieda . Ale kiedyś podobno były lwy, niedźwiedzie i takie atrakcje . Teraz cyrk bez zwierząt ( i w sumie dobrze) Zawsze unikam jak ognia tego smrodu, ale gowniak od razu widzi porozwieszane plakaty po całym miescie, samochód z megafonem napierdala od rana trąbiąc, że cyrk przyjechał. Pozatym cyrk rozbija się pod oknem więc ciężko niezobaczyc. Przed pandemią w cyrku pustki w sumie, bo drogo ( dla gowniaka bilet za 10 a dla dorosłego 30-40 plus musisz oczywiście kupić kurwa popcorn za 10 , wate cukrową i balona za 50 i świecące chuj wie co za kolejne 25 ) a w środku , człowiek na człowieku, jebie gównem, potem i wódą. Najebani są artyści, ekipa do obsługi i widzowie po części i się nie dziwię na trzeźwo ciężko wytrzymać. Występy to głównie klauni, jakas akrobatka ( w przerwie sprzedaje watę cukrowa) sztuczki magiczki i inne wygibasy , czasem uświadczysz jakiegoś węża, królika czy psa . Raz w sumie byl taki większy cyrk i był nawet wielbłąd . Czesto na plakatach piszą, " mamy lwy! " Oczywiście wyskakuje potem, ktoś w kostiumie lwa i tyle z lwów. Jak się kończy " przedstawienie" to dupe podnosisz i już ławki składają . Zanim dojdę do domu te 100 m to już cyrk poskładany się ładują i tego samego dnia jada do następnego miasta. I tyle . Zwykły cyrk w gownomiescie do 20k mieszkańców. Nie polecam. Zapewne w większych miastach są lepsze.