Ja mam na uczelni w swojej grupie. Jest dwóch typa, którym moja osoba to dla nich temat kpin i szydery. Obaj spierdony, jeden cichy spierdon, drugi tryhard. W sumie w skali całego mojego roku z nikim nie mają relacji koleżeńskich, tylko z sobą, zamknięci. Najsmieszniejsze jest to, że moja pogarda jest tak wielka, że nawet nie daje jebania już o to. Ogólnie niespierdon here, zagaduje do każdego w różnych sprawach, więc tym bardziej bk, że te superiory wzieli mnie sobie na widelec. Coś powiem, coś zrobię, jakoś się zachowam, podrapie się, zrobię szpagat - patrzą się nagle wzajemnie i bk, krytyka, pogarda z góry, bo ja głupi, bo coś w nie takt w ich spierdolonym uznaniu.