Taka rozkmina mnie naszła:
Zapach dużo wpływa na odbiór człowieka, szczególnie jeśli chodzi o"rodzinne" sprawy, sprawy bliskości, dłuższych intymniejszych relacji - no i załóżmy że mąż typiary używał dużo deodorantu, i wgl jakiś pedał gazu ziemnego, no i ona tak jakby nigdy dobrze jego swądu nie poczuła, a obrzydziłaby się mocno, bo do siebię nie pasują, no ale on ma dużo mamony czy coś to ona go wypiera na dawcę nasienia no bo witaj na Ukrainie, no i ona rodzi dziecko, itp itd Oczywiście teraz DNA dziecka pływa w niej, no i to DNA trochę wpływa na jej genom i coś się właśnie zmienia z jej feromonami i ona zaczyna czuć cały czas jakby od niej śmierdziało i od dziecka też.
Lata po psychologach, terapeutkach, że odrzuca ją to dziecko itp a jest z nim sama w domu cały czas i jebla dostaje, bo mąż miliooner jest w delegacji. No i samą siebie obrzydza też teraz. Jest w potrzasku smrodu.
Myślicie, że to możliwe żeby tak się stało i to jest ta cała depresja poporodowa?
No i idźmy dalej, typiara zaczyna przesadnie stosować kadzidła, świeczki, kominki, aromatyzery, nawadniacze, psikacze, myję się przesadnie i te miliony popierdolonych podgrzanych substancji wdycha guwniak z nią Plus jeszcze karmi go swoim mlekiem…
Gówniak rośnie na osobę a la Odpad, wszyscy się odsuwają od niego, dziwki na jego widok sapią jakby miały rozedmę…
Nie może zaruchać choć ma odsesje na tym punckie bo widział w domu jedynie jak ojciec szmacil mame po powrocie z delegacji a tak to nigdy zandego rodzinnego ciepła nie doświadczył na widok rodziców razem.. plus od małego walił konia pod porno.
Myślicie że ktoś tak kiedyś miał?