>>488104
Na PRZEŻYCIU i ważna jest wieloznaczność tego terminu.
Z jednej strony, jako organizmu żywego, twoim podstawowym zadaniem jest partycypacja w cyklu. Jesz, wydalasz, oddychasz i nie dajesz się zajebać. Należysz do gatunku homo sapiens i bierzesz udział w podtrzymywaniu go. Wprawdzie, zdarzają się jednostki będące dewiantami, które bezpośrednio lub pośrednio mają z goła przeciwstawne cele, ale to jest tylko mała część, która odbiega od ogólnego trendu.
A z drugiej jesteś organizmem "świadomym", co sprawia, że nie tylko mechanicznie przyjmujesz bodźce z otoczenia i tak pozyskane dane wykorzystawszy do realizacji funkcji wspomnianych w poprzednim akapicie. Czujesz i analizujesz. Myślisz. I to dodaje do twojego jestestwa kolejną warstwę i poszerza możliwości. Tworzy pojęcie sensu i bezsensu dla radości i smutków, które cię dotykają. I w ten sposób piszesz swoją historię, doświadczając tego wszystkiego i starając się w tym odnaleźć. Na końcu prawdopodobnie umierasz, bo jeszcze (?) nie pokonaliśmy śmierci, a nawet gdybyśmy byli w stanie oszukać biologię naszych ciał, to nadal nie oznaczało by od razu przekroczenia progu wieczności i niezniszczalności. Nie ma jednak na tym świecie siły, która była by w stanie zanegować to co cię spotkało. Można zniszczyć efekty procesu, ale nigdy nie zaneguje się faktu, że miał miejsce. Jesteś procesem. Kamieniem rzuconym w wodę. Dyskiem ciśniętym w pola mgły, w huk wodospadów przyszłości.
I na zakończenie, skoro już i tak pojechałem Miłoszem, zamieszczam fragment wiersza, który wrył mi się kiedyś w pamięć i wybrzmiał z niej fragmentarycznie, gdy ostatnio składałem mojej siostrzenicy życzenia z okazji 20 urodzin. Moim zdaniem dobrze podsumowuje to o czym pisałem wyżej:
Kocham materię, która jest tylko lustrem wirującym.
Kocham ruch mojej krwi jedyną świata przyczynę.
Wierzę w zniszczalność wszystkiego co istnieje.
Aby nie zgubić drogi mam na ręku siną mapę żył.
("Rano" z tomu "Poemat o czasie zastygłym")