>>486324
>Przegrzać można się w sztucznym materiale. Sweter może być cienki. Napisałem odnośnie gościa, który wspomniał o polówce
No nie wiem. Jak dla mnie to każda dodatkowa warstwa materiału w lato to smród, ale nie posiadam super high quality ciuszków, to może się nie znam. Zgodzę się natomiast, że pomijając termikę, sweter deklasuje pomysł z polo potężnie, bo trzeba by być jebanym idiotą by na pogrzeb ubrać polówkę.
>Serio to go doprowadziło do tego? Dziwny koleś, jeśli to prawda
Wiesz… też uważam, że to był chujowy pomysł. Złożyło się na niego pewnie kilka czynników.
1. Koleś miał dostęp do środków farmakologicznych z powodów zawodowych. Wpierdolił się w lekomanię. Pewnie rozumiał doskonale co odjebał i czuł się z tym jak śmieć.
2. Między innymi to rzutowało na jego związek. Zaczęło się mocniej psuć. Kurwa przyprawiała mu rogi. Złamała mu serce.
3. Między innymi z typem z najbliższego grona znajomych - czy tam po normikowemu wręcz przyjaciół. Przez pewien czas nikt mu o tym nie powiedział nawet (w tym ja, bo wstępnie myślałem, że to była jedna chujowa akcja w czasie której koleżanka się rozmyśliła i spierdoliła na chatę - zakładałem, że alkohol odjął jej rozum i żałowała, wiec nie chciałem jej ugotować, bo lubiłem kurwę; niestety po czasie okazało się, że była pełnoprawną szmatą). Miał prawo czuć się oszukany i zdradzony, tym bardziej, że zawsze był względem nas w porządku.
4. No i kochał tę kurwę, więc nie wyjebał jej z chaty i chciał, by sobie jakoś ogarnęła sytuacje po rozstaniu. Na dobrą sprawę to on dostarczał, a ona była jego utrzymanką, zarabiając na swoje kieszonkowe. Mógł ją totalnie rozpierdolić i wyjebać z chaty, ale nie chciał. Niestety przez to trzymał źródło swojego bólu i nieszczęścia blisko siebie.
5. A w zamian za to ona, z wdzięczności, dalej łaziła się walić z jakimiś przychlastami. W nocy an hero pojechała się pierdolić do swojego gacha, o czym on doskonale wiedział, bo byli na jednej imprezie.
6. Natomiast on wrócił sam najebany do domu, mając na bani wszystko co wymieniłem w poprzednich punktach. Pewnie w przypływie wielkiego żalu i zamroczenia alkoholowego, podjął tą chujową, impulsywna decyzję i zapierdolił sobie złotą dawkę swojego lekarstwa na smutki. Wiedział co robi, bo tą wiedzą zarabiał na chleb.
Świat jest często bardzo złożony i skomplikowany, ale niestety to wszystko co tworzy motywy naszych działań można sprowadzić do ich rezultatów. Nie wiem jak z tym żyją jego rodzice, ale generalnie świat się dalej kręci. Szmaty i chuja, pseudo kolegi, nie spotkały praktycznie żadne konsekwencje. Może tę rurę gryzie sumienie, ale tego złamasa jebanego pewnie nie.
Czasem myślę o moim koledze, bo mimo ewidentnego spierdolenia jakim było jego uzależnienie, był dobrym i fajnym człowiekiem, który czynił świat na około siebie lepszym. Niestety wykasował się z naszego życia, ale tak jak pisałem, ta rzeka płynie dalej. Przykra jest dla mnie ta myśl, że trzycyfrowa liczba osób obecna na pogrzebie wróciła do swoich codziennych obowiązków i problemów. Myśl, że mimo wszystko jesteśmy w stanie zapomnieć - przejść do porządku dziennego nad tą niepotrzebną tragedią, tak jak by to jego życie w ogóle nie miało znaczenia. Budzi to mój wewnętrzny bunt i z tegoż bunty staram się nie zapomnieć. Mimo, że brakuje mi tak prozaicznej i nieistotnej rzeczy, jak zbicie z nim piony i pogadanie o pierdołach przy piwie.
Pamiętajcie anony wannabe bohatyry - nigdy nie wiecie w czyim sercu zostawicie wyrwę, a to, że czujecie się niepotrzebnymi przegrywami, nie do końca może mieć pokrycie w rzeczywistości. Niestety pewnych decyzji nie da rady już cofnąć.