"Wiesz co zauważyłem, od kiedy zacząłem ciężko pracować nad sobą?
Że ludzie, nawet najbliżsi, będą chcieli sprowadzić Cię na dół.
Czemu? Bo się boją.
Boją się, bo w świetle Twoich przemian, oni pozostają niezmienni. Wciąż w tym samym miejscu. I to musi tworzyć gigantyczny dyskomfort.
Mam 29 lat. Ciężką pracę zacząłem rok temu, więc dość późno. I nie mówię tu o ciężkim etacie. Mówię o kształtowaniu siebie – fizycznie oraz mentalnie i znalezieniu celu, dla którego robię to wszystko. Na znalezieniu siebie – choć dziś wiem, że ta podróż trwa całe życie. Nie ma finiszu.
Całe clue to nauczyć się być szczęśliwym każdym krokiem tej podróży.
Usłyszałem jakiś czas temu coś, od bardzo bliskiej osoby, co mnie mega dotknęło. Choć to błahostka.
- Ty to dużo gadasz, mało robisz.
Niby nic, nie?
A jednak – poczułem, jak ktoś bliski jest daleko mnie. Jak bardzo mnie nie rozumie. I to w jakiś sposób złamało mi serducho.
Fajnie usłyszeć coś takiego, od osoby, która ustawia pierwszy budzik na 10 rano, a wstaje za czwartym. Zainteresowania? Jedzenie i oglądanie Make Life Harder.
Widzisz, rok temu kupiłem sobie obraz do malowania po numerkach, na zimowe wieczory. Był na nim vw garbus. Skończyłem malować… popatrzyłem… odezwało się we mnie małe dziecko. Chcę takiego! Będzie miał to, to i to!
Pół roku później przejechałem pół Polski, po moje wymarzone autko. Kupiłem za ostatnie pieniądze. Został mi może tysiak na życie.
Kiedy w drodze powrotnej silnik postanowił powiedzieć ADIOS! Nie zwątpiłem.
Kiedy zapierdzielałem na dwie prace, żeby zarobić na remont, nie zwątpiłem.
Bo miałem wizję. Wiedziałem co chcę i czego chcę. I że jestem słowny, a marzenia są bezcenne.
Garbusek miał też drugie dno, bo oprócz formy lokaty kapitału, miał pracować na siebie – jeździć ze mną na sesje zdjęciowe
Fotografia. Zacząłem w to iść, bo chciałem spędzać czas w pracy z moim psem. Żeby nie siedział sam w domu. Wymarzyłem sobie sesje z moim doggo. Od tego się zaczęło.
Czy się nie bałem, wiedząc, że jak ktoś pisze na spotted, że szuka fotografa, to ma w godzinę 200 komentarzy? I czy w ogóle ma to sens i czy się przebije?
Szczerze? Nie. Po prostu robiłem zdjęcia. Robiłem swoje. Realizowałem swój pomysł, który kiedyś był tylko marzeniem w mojej głowie, którą „za często noszę w chmurach”
Dziś, po ponad roku, mam zajęty praktycznie każdy weekend na 3 miesiące w przód.
W wieku 28 lat poszedłem na siłownię. Jako nastolatek mówiłem, że nie. Trzymanie diety… plany treningowe… Nie rozumiałem.
Ważyłem 61 kg, przy 185cm. Przez 10 lat nie przytyłem ani kilograma. Jadłem co chciałem, ile chciałem i nie tyłem ani grama. Ale miałem też super wymówkę na mój brak dyscypliny – GENY.
(Nawet kiedyś zostałem wyśmiany przez jakiegoś typa, przy okazji innej notki u Czarnego, że jak taki leszcz, może mieć dziewczynę XD)
10 miesięcy temu poszedłem załamany na siłownię i poprosiłem trenera, żeby mnie pokierował. Że tu i teraz, bo chcę wziąć odpowiedzialność za swoje życie. Bez względu na cenę. Pieniądze, czas i wysiłek.
Przez 10 miesięcy przytyłem o 10kg mięsa. Choć wciąż jem co chcę, ale w ilościach większych, niż chcę.
Trenowałem 3 razy w tygodniu, teraz wchodzę na 4 dni. Nie odpuściłem treningów w wakacje, w święta, nie odpuściłem kiedy byłem chory. Nie odpuściłem nawet, kiedy wpadłem w depresję po śmierci mamy. Jeśli ktoś widział chłopaka z hantlami i łzami na policzkach to pewnie ja.
I wszystko to tylko z jednego powodu – bo chcę być mężczyzną. Kimś, kto wie czego chce, dąży do tego, ma cel, ma zobowiązanie wobec siebie, dba o swój rozwój. Nie rzuca słów na wiatr i jest konsekwentny. Zdyscyplinowany. Chcę przerwać żałość życia, jakie widziałem w mojej rodzinie. Błędna spirala wiecznych problemów.
Chcę być tym, który to przerwie. Ode mnie zacznie się coś innego, lepszego.
I to wymaga dwóch rzeczy: Silnej woli i poświęcenia.
Bo świadomość, że chcesz zmienić coś, co masz w DNA, w nazwisku, trochę waży. Trochę tak, jakbyś musiał zabić siebie. Zapomnieć wszystko, co widziałeś, czego Cię nauczono i zacząć od nowa.
A poświęcenie – no cóż. Musisz zaakceptować, że będzie bolało, będzie dużo cierpienia i porażek, z każdej z nich trzeba wyciągać wnioski. Są jak drogowskazy.
Trzeba będzie odsuwać się od toksycznych ludzi w rodzinie, kończyć związki, w których była miłość i podejmować decyzje, które rozdzierają Cię na pół, ale wiesz, że w dłuższej perspektywie, to zaprocentuje.
Zrozumiałem, że najlepsze inwestycje, to te w siebie.
Psycholog, by rozwiązać problemy z dzieciństwa i cały syf, którym rodzice psują dzieci – tak, by nie wpływał na nowe relacje. Książki – Peterson, Osho, Goleman, Goggins – nawet nie wiedziałem, ile mam problemów sam z sobą. Ale żeby to dostrzec, trzeba wyjąć głowę z własnej dupy i powiedzieć sobie, czasu."