mam juz dosc trzezwosci, chcialbym sie znowu nabombic, pregabalinowy harcerz, zapalic se szuga aby nikotyna z pregabalina zrobila reakcje i potem wlac kawe do swojego ryja aby zaszła euforia, przeciez zycie na trzezwo to jakies jebane nieporozumienie, wegetacja jak ja pierdole inb4 uzaleznienie, czuje sie tak jak przed lekami czyli klasyczna chujnia z grzybnia tylko wtedy piłem spirytus a teraz nie pije wcale i jest jeszcze bardziej chujowo, mam genetycznie rozpierdolone gaba bo jak to inaczej wytłumaczyc, jak zarzuce cokolwiek na gabe to mam napęd jak rakieta, gadac mi sie chce, wszystko mnie cieszy jak normikow na trzezwo a tak to kurwa styl zycia męczennika co go wszystko meczy, nawet wstawanie z lozka, psychiczne kazamaty, jeszcze 10 lat temu bylo chujowo ale stabilnie i cos tam cieszylo w tym zyciu chuja wartym a tera to nic juz nie cieszy no a nie wierze ze na tym sie skonczy bo bedzie tylko gorzej no i chuj, nie potrafie funkcjonowac na trzezwo, moge robic rzeczy ale to wszystko jest przez jebane męki jak na stracenie a na tabletkach to wszystko sie robi przyjemnie i jest w chuj mocy, mamy tą moc, czy da sie zbadac jakos ilosc gaby w mozgu czy ma sie niedobory genetyczne i wtedy sie dostaje recepty na dozywotnie xany i medyczna maryhuane zeby byc normalnym??