Japończycy się ostro promują i jednomyślnie dbają o dobre imię, faza na Japonię na dobre zaczęła się od forsowania jakiejś książki w USA przez samych Japończyków już w późnym wieku 19tym (przed tym ich też deoceniano ale w węższych kręgach). U nas na odwrót jest moda na zachodziarstwo i identyfikowanie zbiorowości z tymi gorszymi/biedniejszymi etc. od siebie bo są DNEM. A JA JESTEM KIMŚ, KURWA, JA CZYTAM POLITYKĘ. Absolutystyczna ślina produkowana przez płatnych filozofów na zlecenie Prus czy (w naszym przypadku) też Rosji chwytana w locie niektórym uderzyła do głowy i tak już zostało. W Japonii klasizm nie ma takiego aspektu.
Do tego Japonia jest ludna i taka była stosunkowo od Neolitu, mocno zaludniona i zkomunikowana morzem. Japończyków jest ledwo mniej niż wszystkich Słowian (nie mówię o samym języku, debile) jeżeli nie liczyć emigrantów i są bogaci. Natomiast Słowianie to byli jacyś Budini czy Neuri gdzieś w dolinie jakiejś rzeki dopływowej Dniepru czy chuj wie czego i do 19tego wieku ledwo wypełniali to co nawpierdalali od wieku 5tego. Większość innych ludów albo spierdoliła albo się "wykruszyła", tzn. ktoś ich zapiedolił, tu był świat jak po WW3. Do tego S. wkroczyli do historii w momencie kiedy wszystko przechodziło na hardy feudalizm i liczyła się tylko uniwesalizująca się kultura elity posiadaczy (z której obecni internacjonaliści robią jakąś szopkę, ironia). W międzyczasie Japończycy byli już skazani na urbanizację, poutykani w swoich dolinach jak sardynki. Wzorowali się na Chinach a my na upadku Rzymu, bo to jest kalka dla wtórenego feudalizmu w Europie btw. To plus indywidualne stosunki prawne, bo wiadomo, patrymonium.