Anony, zdałem sobie sprawę z tego, że tak właściwie wiem co musiałbym zrobić, by osiągnąć swoje marzenia, ale wymaga to takiej ilości trudu, odwagi i umiejętności poradzenia sobie ze wstydem, że nie jestem w stanie nawet wyobrazić sobie bym mógł do tego podejść. Kurwa, jak znieść tą jebaną różnicę między tym jaki świat jest a tym jakim mi go pokazali bądź jaki sobie wymarzyłem w swojej samotni? Nie wiem jak zaakceptować fakt trudu jakiego musiałbym się podjąć, by dojść do tego o czym śnię. Czuję się przy tym jak głupie dziecko zdające sobie sprawę z tego, że mikołaj nie istnieje i nie mogące się z tym pogodzić. Czy na tym polega kompleks anona?