>>90475
>so the chain must have 1 member at the head of it that drives the whole chain
>IN THE PRESENT
bait&switch - łańcuch przyczynowo-skutkowy musiał się zacząć. Pierwsze ogniwo nie musi istnieć nadal i wpływać na kolejne ogniwa aktywnie i stale po rozpoczęciu łańcucha
>a few interesting attributes arise
bezpodstawne założenie - pierwsze ogniwo miało za zadanie jedynie rozpocząć wszechświat (być może skaczę tu za szybko do przodu - po prostu wiem o czym jest argument i żadna "infografika" mnie nie oszuka). Wszechświat na początku istnienia był prosty.
>coś będącego aktualnością ma całkowicie zrealizowany potencjał. Nie móc czegoś zrobić to mieć niewykorzystany potencjał
chuja. Od końca - Nie móc czegoś zrobić, to nie mieć takiego potencjału. To przedefiniowywanie terminów. Całkowicie zrealizowany potencjał nie oznacza potencjału do wszystkiego. Coś, co nie ma niezrealizowanego potencjału jest statyczne, nie wszechmocne.
Poza tym i tak nie da się tego zweryfikować, więc nie można tego przyjąć.
>byłoby źródłem wiedzy, będąc samą wiedzą, przez to będąc wszechwiedzące
gówno. Wiedza to podzbiór wierzeń, a wierzenia to funkcja umysłów, które są funkcją mózgu. Nie ma wiedzy bez mózgu. I nie jest podstawą wszystkich prawdziwych twierdzeń. Jest tylko faktem.
>obiekty mogą się zmieniać, a zmiana to wyraz potencjału, więc coś wyłącznie zrealizowanego musi być niefizyczne
tak se mów - energia jest niefizyczna, a jest potencjalna i zmienia się w kinetyczną, termiczną… Wracając do poprzedniego punktu - coś bez zrealizowanych potencjałów musi być fizyczne - bo musiałoby taki potencjał wypełnić, żeby być czysto zrealizowane.
>skaza to potencjał, a sama aktualność by ich nie miała
skaza - wada, to określenie subiektywne, tak jak doskonaość. Próżnia ma taką wadę, ze nas zabija. Obchodzi to tylko żywych. Poza tym, jeżeli jakaś skaza to potencjał a ta aktualność musi ją wypełnić, to musi ją wypełnić, a nie jej nie mieć. Albo nie ma takiej możliwości (takiego potencjału), czyli nie jest wszechmocna.
>nie może przestać istnieć, bo to potencjał
więc musi przestać istnieć. Po stworzeniu wszechświata nie ma powodu, dla którego stwarzacz wszechświata musiałby nadal istnieć. To jak zniszczyć opakowanie, by dostać się do zawartości, albo przerobić opakowanie na zawartość.
>nie może stać się ani nie może przestać istnieć, bo to potencjał
jeżeli ma taki potencjał, to musi go zrealizować. Tutaj znowu działa to pierwsze przedefiniowanie - nie móc czegoś zrobić, to mieć niezrealizowany potencjał. Nie móc nie być to niezrealizowany potencjał, a nie można mieć niezrealizowanego potencjału, przecież. Chyba ktoś sobie strzelił w stopę. Albo głowę.
>zmienność to potencjały
myślałem, że ten pierwszy punkt będzie wchodził w grę inaczej. To jest specjalne traktowanie - purely actual, with no unrealized potentials - albo nic nie może, bo by musiał coś realizować, a czysta "actuality" żadnych potencjałów nie ma, albo musi realizować wszystkie potencjały ale nasz bóg nie musi.
>samej aktualności nic nie brak
jak się bezpodstawnie założy, że sama aktualność ma nieskończony potencjał, to tak, ale jak się okaże, że takiego czegoś nie ma, to nie ma nawet jednego. Czy można istnieć bardziej od czegoś innego? Istnienie to istnienie - albo się ma i się jest, albo nie. Nie. Można istnieć realnie - obecnie w rzeczywistości, albo chwilowo - kiedyś było ale JUŻ nie ma. No i nie ma, nie? Ale było. I teraz jest jako bycie kiedy indziej. Głupie nie? Jak się ma aktualność i potencjał do tworzenia wrzechświata, ablo do czegoś innego, ale nie tego, to nie musi być jedna.
tl;dr
skąd sie tu wziąłeś? Skąd wzięło się to, co zrobiło ciebie? I tak dalej. Ale nie można w nieskończoność. Więc musiało coś być na początku. Co? Nie wiadomo. Na pewno bóg. Ale skąd bóg? Musimy wymyślić jak uniknąć "w nieskończoność". Może tak: potencjał, ale ma, ale nie ma, ale nie możesz pokazać, że nie, wiec wygrywam.
Chuja. Wiemy, ze wszechświat powstał z osobliwości. Wiemy, że byt jest, niebytu nie ma. Wiemy, że z wszechświatem powstał czas, więc nie było "przed czasem". Bardziej prawdopodobne jest, że skoro nie mogło być nic, to było coś, czyli osobliwość. Z niej powstał wszechświat. "Ale skąd osobliwość", pytasz? Bo nie mogło być inaczej, a dodawanie kolejnego ogniwa w postaci boga to mnożenie bytów nad potrzebę, czyli brzytwa Occhama aplikuje.
Ale dlaczego nie mogło być boga? Bo po pierwsze, terminologia jest niejasna, sprzeczna, przedefiniowana, by pasować do narracji, a po drugie nic z tych rzeczy nie można zweryfikować, czyli nie można ich przyjąć za prawdziwe.
A na koniec - wszystkie te cechy nie prowadzą do boga z biblii, tory, korany, bhagavad gicie… Nie pokazują, że ta aktualność jest świadoma, inteligentna, że ma cele i wybrany naród