Z jednej strony naprawdę ekstra by było się już jutro ani nigdy więcej w życiu nie obudzić. Nie doświadczyć kolejnych rozczarowań, nie stracić nigdy więcej wszystkiego co się ceni w życiu. Nie musieć już polegać na innych, udawać że się ich szanuje tylko po to by przetrwać na ich łasce. Nie musieć niszczyć sobie psychiki w tej jebanej pracbazie. Nie zastanawiać się czy starczy kwitu do końca miesiąca.
Z drugiej parę seriali które zacząłem oglądać ma mieć jeszcze parę sezonów, kupiłem na kwiecień bilety na 2 fajne koncerty zespołów jakich jeszcze na żywo nie widziałem i jest jeszcze parę smaków których nie poznałem narkotyki i fetysze - wanilia była mi dana.
Nie wiem sam, ale ta pierwsza strona wydaję mi się logiczniejsza i argumenty w niej być silniejsze.
Czy to moment by iść się zgłosić do psychiatryka znów?