A tu w więzieniu to się bali ze mną pod celą siedzieć. Buntowały się gary jebane. A jeden taki Zięba Karol, to się, kurwa, wszędzie chwalił, że się, kurwa, niczego nie boi. To ja pytam go, bo przedtem z nim tutaj siedziałem: „Jak to, Karolku, niczego się nie boisz? Bo ja w Boga wierzę. A papieża?” To on mówi, że jakby go na długość ręki dopuścili, to by zajebał Ojca Świętego. Mówię: „A jakbyś dziecko byś miał?” To on mówi, że by dzieciara wziął i na żywca przez główkę do drzwi przybił, takim gwoździem… To ja sobie myślę: „To po co taki człowiek żyje? Po co taki człowiek żyje, jak ten chwast?” Wyrwałem chwasta, ale że była już cisza nocna, to nie chciałem wołać klawisza, to zameldowałem przy misce…