Pierwsze prawilne zakochanie, które jednak koniec końców rozeszło się po kościach miałem w podbazie. Agnieszka chodziła ze mną do szkoły i była w innej klasie, ale znaliśmy się z dodatkowych zajęć języka angielskiego które odbywały się po lekcjach w naszej budzie. Nie pamiętam od jakiego momentu na nie uczęszczałem, ale biorąc pod uwagę jak dużą wagę moja matka przywiązywała do mojego kształcenia w zakresie angielszczyzny pobierałem nauki już w przedszkoluinb4 bananek - klasa średnia średnia wydaje mi się, że Agę znałem już od pierwszej klasy podstawówki. Drobna, krótko ścięta blondyneczka z charakterystycznym, lekko garbatym nosem. Już w tak młodym wieku silnie zaznaczone zmarszczki mimiczne wywołane ciągłym, choć często ironicznym uśmiechem, postarzały jej twarz, przez co kojarzyła mi się z moją, wówczas 40sto letnią, ciotką z Anglii - było jednak w tym obliczy coś dostojnego i arystokratycznego.
Już na starcie nasza relacja była burzliwa - dziewczyna bardzo mnie wkurwiała ciągłymi docinkami i wymądrzaniem się, bo miała bardzo dobre umiejętności językowe, a ja, jak przystało na dzieciaka nazywanego przez pedagogów "adwokatem", nigdy nie byłem jej dłużny i oddawałem z największą precyzja z jaką tylko mogłem xD. Wymownym symbolem naszej wzajemnej niechęci niech będzie dla was moment, gdy, chyba w piątej klasie, odgrywaliśmy na zajęciach scenę z Romea i Julii - tak bardzo nie chcieliśmy mieć ze sobą kontaktu cielesnego, że moment pocałunku musiał odbywać się przy użyciu folii po cukierku. Potem jednak przyszła klasa 6ta, a ostatni rok naszych wspólnych zajęć przyniósł mi wielkie zaskoczenie.
Ku swojemu zdziwieniu zauważyłem, że docinki, które regularnie mi serwowała, przestały mnie irytować - ba, zaczęły budzić moją niezrozumiałą irracjonalną sympatię i powodować uśmiech. Nie potrafiłem już wbić jej słownej drzazgi, nie chciałem tego. Nasze rutynowe wymiany przerodziły się w "inteligentne zaczepki" o ile można rozmowy szczeniaków, którymi byliśmy, takimi określić xD. Z dziecięcej rywalizacji nasze stosunki przeszły transformację do koleżeńskich, a fakt, że nasi wspólni znajomi byli parą na przekór dwóm zwaśnionym klasom xD pozwolił na częstsze spotkania i wzajemne poznawanie.
Tutaj urwę opowieść, bo mimo mnogości wątków i zwrotów akcji, tak charakterystycznych dla podstawówkowych romansów, nie są one istotne dla lekcji jaką dało mi to doświadczenie podobnie jak spora część tego tekstu, ale wiem, że lubicie czytać takie gówna jebani eskapiści, a ja z kolei lubię sobie czasem popisać xD. Jak wspominałem na początku, po latach uznaję historię z Agnieszką jako swoje pierwsze zakochanie. Mimo, że bardzo kulawe i może nie tak intensywne, jak moja druga poważna sympatia, to bardzo czyste i przez to znamienne w swej prostocie. Dla mnie zakochaniem jest właśnie ta irracjonalna sympatia, która tutaj pojawiła się znienacka budząc moje zaskoczenie - formalnie dane wejściowe się nie zmieniły, ale uczucie sprawiło, że moje zachowanie poszło w zupełnie inną stronę. Jako ciekawostkę dodam też, że mimo iż świat masturbacyjnych wyobrażeń nie był mi wówczas obcy, Aga nigdy się w nim nie znalazła. Jedyne czego od niej pragnąłem było jej towarzystwo - humor, inteligencja i ciepło. Nie była pięknością w archetypie długowłosej, kształtnej blondynki, o której marzyli wszyscy moi rówieśnicy, w tym i ja sam, ale wtedy nawet o tym nie myślałem. Irracjonalna sympatia wkradła się w moje życie i rzuciła na nowe tory.
Aga teraz mieszka w Wiedniu, ma tam chyba nawet jakiegoś bolca, który musi mieć jakieś inne zalety, skoro wyglądem nie grzeszy - możliwe, że się już nawet zaręczyła. Wygląda na to, że obraca się w świecie kultury i sztuki, dużo podróżuje i jest szczęśliwa albo to ta słynna magia facebooka xD. Ja natomiast nadal jestem, już 27mio letnim prawiczkiem, choć trzymanie było mi niegdyś dane - to jednak już zupełnie inna historia…