W podbazie mnie gnębiono, bo się dobrze uczyłem i byłem łamagą.
W gimbazie to samo tylko więcej, nauczyłem się jak być niewidzialny i jak się bronić będąc słabym.
Po tym wszystkim w licbazie i z problemami w domu byłem chodzącą furią, wyżywałem się na lochach. Na początku nawet fizycznie je napierdalałem, potem przeszedłem na bierną agresję (opanowaną do perfekcji, patrz wyżej)- dwie lochy wysłałem z nerwicą do psychiatryka, potrzebowałem tylko by mi się postawiły by je zmiażdżyć. Nigdy nie atakowałem pierwszy, ale jak któraś się postawiła, rozpoczynałem polowanie. Kurwa, miałem nawet akcje w stylu plucie lasce na ryj na środku korytarza za to, że mnie podjebała do facetki. Mało co mnie ze szkoły nie wyjebali xD Co śmieszniejsze, byłem cholernie popularny i dużo loszek się do mnie kleiło, nawet losowych. Oczywiście nie korzystałem, bo kurwa gardziłem wtedy dosłownie wszystkim, nawet nie wiedziałem czego ode mnie chcą. Jedyne co uwielbiałem to książki i wiedza, czytałem każdy podręcznik do filozofii i logiki jaki wpadł mi w łapy. Od Lenina po Ortegę, wszystko szło. Z czasem się opanowałem i pokonałem własne problemy, ale walkę z lochami mam nadal opanowaną i to procentuje dziś w sfeminizowanym korpo.