Znów łikent, w radiu ciągle pierdololo jakie to zajebiste impreski będą dziś i jutro wieczorem, pogoda się zaczyna robić ok i już wsyscy się bawią, żartują, rozmawiają, śmieją się i radośni są. Każdy się szykuje na zabawe… dzisiaj i jutro… ;'(
Jak zawsze wyłudzę pare cebul od mamełe i kupie jakieś tanie piwo, albo może tatełe poczęstuje czymś, mam nadzieje że mocnym czymś żebym jak najszybciej się napił i zasnoł i najlepiej dopiero w poniedziałek się obudził, albo może lepiej w ogóle 8-<
Patrzę przez okno za każdym razem jak tylko usłyszę odgłosy rozmowy, śmiech młodych ludzi żartujących wspólnie, muszę być ostrożny i nie ruszać firanką za mocno żeby przypadkiem nikt mnie nie zauważył, żeby nie widzieli jak na nich patrzę, jak patrzę i płaczę…
Mam nadzieję że wieczorem zrobi się zimno żeby ludzie pozamykali okna i balkony, żebym nie słyszał zbyt wyrażnie jak cieszą się swoim wzajemnym towarzystwem, chciałbym żeby byli smutni tak jak ja, chciałbym być szczęśliwy tak jak oni, nie wiem czego chciałbym bardziej…
Co jakiś czas przed blok podjeżdza ładne auto, atrakcyjny chłopak w ładnym ubraniu przyjeżdza po swoją dziewczynę, one wygląda idealnie, jak modelka z okładki, wesoła muzyka dobiega z wnętrza pojazdu, patrzę na nich z pod uniesionej firanki z głową pomiędzy doniczkami zesłych roślin, prawię czuję zapach ich młodych, czystych ciał i delikatną słodką woń drogich perfum, chciałbym być nimi, chciałbym żeby oni byli mną, nie chcę być sobą…