ehh anoni… w takie dni jak ten, gdy od rana do nocy przesiedziałem przy komputerku i nie zrobiłem nic pożytecznego, czuję, że moje życie jest smutne i puste. założyłem sobie tinderka, ale nikt mi nie odpisuje, umówiłem się z taką loszką, która jest pierwszą od dawna, z którą zacząłem się umawiać, że da znać pod koniec tygodnia kiedy się spotkamy, ale na razie też głucho. nie wiem czy nie wyszedłem na spermiarza pisząc jej jedną wiadomość. poza tym nawet jak już się spotkamy, to gdy myślę o tym, że będę musiał dotknąć jej ręki, pogłaskać po policzku, a może nawet pocałować, to aż mi się głowie kręci. a jak nie będzie chciała? albo wyjdzie głupio? no wyobraźcie sobie, że chcę ją pocałować, składam już usta w ten powiedzmy dzióbek, a ona się odsuwa. kurwa. znaczy jak już tam będę i zacznę robić, to pewnie pójdzie łatwo i nie będę miał oporów, no ale ehh. tak więc z jednej strony mogę coś robić i obawiać się, że wyjdę przed orkiestrę i za szybko będę chciał, z drugiej mogę nie robić nic albo bardzo mało i wyjść na nieudacznika, ślamazarę. powiecie
>obserwuj lochę to wszystko się dowiesz
no kurwa super. czasem trochę mi trudno z tym, że to na facetach spoczywa ten ciężar zrobienia zawsze pierwszego kroku, odważenia się i narażenia na porażkę. lochy natomiast po prostu są i mogą albo łaskawie przyjąć twoje zaloty albo nie.
z reszta ja pierdolę, kto to widział, żeby na 23 lvlu mieć takie problemy? niektórzy moi znajomi mają już zony, dzieci, rodziny, a ja się zastanawiam czy wziąć lochę za rękę xD i się jeszcze zastanawiam czy aby przypadkiem nie wyjdę na gamonia XDDD jedyne co mogę w tej chwili powiedzieć to zmyślone historyjki prawdziwe tylko częściowo, że miałem raz dziewczynę, ale mnie skrzywdziła i więcej już nie chciałem, a potem jak chciałem to jakoś nie wyszło, a ruchałem oczywiście w międzyczasie, ale to tak przypadkowo. no bo co mam powiedzieć, że żadna mnie nie chciała? że nie umiałem into W OGÓLE? że nikt mi nigdy nie pokazał i wszystkiego musiałem uczyć się sam? takich historyjek ma kilka, na różne okazje, ale cóż mi po nich, kiedy wiem, że to tylko bujda? lochę mogę okłamać, ale siebie?
tak myślę tylko czy gdybym już miał tą lochę, to czy byłbym zadowolony? pewnie smutałbym, że tak późno i tylko jedną i że tu i ówdzie jej brakuje, i że widywałem gorszych do siebie z lepszymi lochami. a gdybym już miał tych loszek kilka i doświadczenie, które by mnie zadowalało, to pewnie dalej bym narzekał prawdopodobnie na to, że bycie z nią bywa już męczące, że brak mi samotności. i załóżmy, że miałbym już jakąś fajną żonkę i temat loszek byłby zamknięty, a w zasadzie mocno ograniczony do tej jednej tylko, to czy wtedy bym nie narzekał? pewnie smutałbym, że mam za małe mieszkanie albo zbyt niską pensję albo zbyt mało czasu dla siebie. wiecie co, ja myślę,że w gruncie rzeczy nie chodzi tu o lochy, a o to, że ja po prostu nie umiem być szczęśliwy, zadowolony z siebie. ciągle szukam problemów, słabych stron, dziury w całym, przez co nie umiem się cieszyć tym co mam. ale z drugiej strony czy nie to jest motorem postępu? czy gdybym był tak w 100% usatysfakcjonowany tym co mam, to czy byłbym szczęśliwy, czy raczej zacząłbym się nudzić, a moje życie wydawało się smutne i puste? ja pierdolę, to chyba jakiś przeklęty krąg
no ale dobra, dość tego. wracam do grania w gierki i walenia konia. jutro może spotkam się ze znajomym, może też doczekam się wiadomości od lochy. a może nic się nie stanie i kolejny dzień przecieknie mi między palcami? ehh anoni…