Ej Anonki czy ktoś wie co to kurwa było? Chętnie bym się dowiedział.
Oglądamy film z loszką, loszka standardowo usnęła, film się kończy i szukam pilota by wyłączyć TVke. Nagle widzę te kurewskie coś w rogu pokoju, wisi sobie w powietrzu, na wpół przeźroczyste, meble przez to przenikają, to się nie rusza, tylko gapi na mnie. Całe czarne, przeźroczyste, z mordą jakby ktoś temu czemuś palnikiem plastikowy ryj roztopił. Reakcja na to to niesamowita panika, strach jakiego nigdy w życiu nie czułem, czysty terror, nie porównywalne do niczego innego. Bałem się ruszyć w jakikolwiek sposób, bo że to się na mnie rzuci i wyżre mi duszę czy coś. Więc nie reaguję, przez głowę przelatuje masa myśli, głównie że to coś zaraz ubije mnie i moją loszkę.
Nagle to coś się przeniosło bliżej. Było dalej, nagle było bliżej, bez żadnego ruchu, jakby teleport w stop klatce. Myślałem że się zesram ze strachu, w 100% przekonany że to coś nas zaraz zabije. Znowu się teleportowało bliżej, było parę centymetrów od łóżka i tym razem patrzyło się na moją loszkę. Nie ruszało się dalej, ja po paru minutach próbowania oddychać po cichu żeby tego nie sprowokować dźwiękiem, powolutku położyłem się do łóżka i odwróciłem plecami do tego czegoś mając nadzieję, że to coś sobie pójdzie. Po czymś co zdawało się paroma minutami słyszałem że loszka się wierci i wydaje dziwne dźwięki, obróciłem się więc spowrotem, mając nadzieje że tego czegoś już tam nie ma, ale nadal było, jeszcze bliżej, dosłownie nad loszką całkowicie patrząc się na nią, a ona się wierciła.
Stwierdziłem, że jeśli ten kurewski demon istnieje, to może jakieś dobre istoty też istnieją, więc położyłem dłoń na plecy loszki, zamknąłem oczy i poprosiłem 'Boga' lub cokolwiek dobrego o pomoc, by przegoniło tego kurewskiego demona. Prawie od razu poczułem głęboki spokój, pełny chill, zobaczyłem złote światło i loszka się uspokoiła. Otworzyłem oczy i tego czegoś już nie było. Loszka smacznie spała.
Rano loszka mówiła, że śniły się jej niesamowite koszmary, że ktoś ją non stop dźgał nożem, ciągle ją zabijał i że te sny nie były 'normalne' jak jakikolwiek inny poprzedni. Opowiedziałem jej te historię, loszka zaczęła panikować i się wyprowadziliśmy z tego mieszkania na parę tygodni. Nigdy więcej tego gówna nie widziałem w tym mieszkaniu, i do dziś nie mam pojęcia co to było. Jakiś 'ksionc' w necie polecał by wyświęcić mieszkanie bo to był demon i może wrócić. Na szczęście tam już nie mieszkam.
Co o tym sądzicie? Czy ktoś wie co to było? Co byście zrobili, jakbyście zobaczyli coś takiego?
PS: Ani ja ani loszka nie robimy żadnych drugów i nie pijemy, więc to odpada.