>>80074
Anon-nauczyciel here w przyszłym roku dyplomowany jak dobrze pójdzie i niestety piszesz prawdę bo wiem jak to jest w licbazie w której uczę. Nauczyciele którzy tam uczą to w większości ludzie którzy pokończyli na trójkach studia zaoczne na uczelniach w miastach pokroju Radomia, Siedlec, Koszalina albo Jeleniej Góry xD Ale oprócz tego że są tępi są również leniwi i to jest podstawowy problem.
Średnio taki nauczyciel wykazuje jakieś 40k netto przychodu rocznie (nie licząc tych wszystkich premii i dodatków okolicznościowych). W praktyce jednak jeśli nie jest się wyjątkowym debilem i ma się choć trochę pojęcia o swoim przedmiocie, a ten przedmiot nie jest historią, wosem czy inną biologią, to spokojnie można wyciągnąć ze 100k netto rocznie i na ogół tyle wyciągają, więc po co mają się starać w szkole, jak na korepetycjach, tłumaczeniach i kursach wyciągną więcej. Praca w szkole jest tylko po to żeby mieć jakieś udokumentowane źródło dochodów. Do tego wolne w wakacje i w okresie okołoświątecznym, prezenty od rodziców (niekiedy bardzo drogie) w podziękowaniu że przepchnęło się ich karynkę do następnej klasy., a także praca max. do 14 jak się dogadasz z dyrekcją.
Nauczyciele języków dorabiają po godzinach trzaskając tłumaczenia i prowadząc konwersacje, zwłaszcza w sezonie przedwakacyjnym gdy sporo ludzi szykuje się do wyjazdu do pracy za granicę w wakacje. Jak nie bierze się 10 cbl/h i nie robi się zajęć dla 1 osoby, można wyciągnąć z tego niezłe szekle. Trochę gorzej mają nauczyciele angielskiego bo ten język jednak teraz każdy w mniejszym lub większym stopniu zna, ale przy niemieckim, francuskim, rosyjskim i hiszpańskim ten biznes to istna żyła złota.
Poloniści i zwłaszcza matematycy też w rzeczywistości nie mają powodu do narzekania. Jako że te przedmioty są obowiązkowe na maturze, to wręcz nie mogą się opędzić od chętnych na korepetycje. Do tego spora część osób przychodzi do nich w wakacje żeby uczyć się do poprawek w sierpniu czy nadganiać materiał żeby potem nie mieć problemów. Sam jestem matematykiem i wiem najlepiej po sobie jak to wygląda. Wyrwanie się na urlop na 2 tygodnie w wakacje stanowi dla mnie problem, bo mam poumawianych podwieków z poprawkami na kilka tygodni do przodu.
Chemia, fizyka: tu już trochę słabiej bo te przedmioty nie są obowiązkowe na maturze, ale lwia część licbusów ma z nimi problem, także chętni na korepetycje zawsze się znajdą.
Przedmioty zawodowe i informatyka (nie technologia informacyjna): to raczej w technikach i zawodówkach, nauczyciele tych przedmiotów przeważnie mają etaty na uczelniach technicznych albo prowadzą działalność usługową (związaną np. z naprawą komputerów albo instalacją anten do odbioru telewizji).
WF: nauczyciele zazwyczaj pracują po godzinach jako instruktorzy różnych dyscyplin sportowych, trenerzy personalni, itp. Do tego spora ich część ma uprawnienia rehabilitantów i "po cichu" chodzi rehabilitować łamagi w ich mieszkaniach. Część uczy też w szkole PO/EdB.
Plastyka, Muzyka, Technika: to raczej podbaza. Przeważnie nauczyciele prowadzą zajęcia z rękodzieła albo nauki gry na instrumentach. Często sami na zamówienie malują obrazy lub coś rzeźbią.
Podstawy przedsiębiorczości: nauczyciel może prowadzić księgowość, ale przeważnie tego przedmiotu uczą jako drugiego np. nauczyciele historii.
Historia, WOS, Biologia, Geografia: no i doszliśmy do największych przegranych wśród nauczycieli xD
Najczęściej tacy nauczyciele robią sobie studia podyplomowe żeby mieć drugi czy trzeci fakultet (przeważnie z wiedzy o kulturze, podstaw przedsiębiorczości albo technologii informacyjnej). Te przedmioty nie są obowiązkowe na maturze i jakoś wyjątkowo trudne, dlatego ci nauczyciele mają najgorzej. Kolega uczy historii, wosu i technologii informacyjnej i żeby utrzymać niepracującą żonę i 2 gówniaków w wieku przedszkolnym musi zapierdalać od poniedziałku do piątku od 7 do 17, a i tak realnie zarabia połowę tego co ja xD
O katechetach nie wiem, bo ci których znam to księża zatrudnieni przez kurię.
Jestem zdecydowanie przeciw PiSowi, ale akurat minister Zalewską szanuję za rozjebanie gimbaz i nieugięcie się wobec gróźb nauczycieli.
W rzeczywistości oni chcą te podwyżki tylko dlatego bo każdy dostał tylko nie oni i przede wszystkim chcą mieć większy dochód który są w stanie udokumentować.
Ostatnio (przed strajkiem xD) słyszałem jak w pokoju nauczycielskim polonistka której mąż jest fizykiem w naszej szkole żaliła się drugiej że chcieliby sobie wybudować dom i stać ich na to, ale za chuja nie są w stanie wykazać dochodów przed skarbówką, bo większość ich zarobków pochodzi z lewych korepetycji xD