>>71333
>Pewnie myślisz sobie że dziadkuję i to co robię jest głupie, ale ja naprawdę ją kocham.
Czytając twój post, ani przez chwilę nie pomyślałem, że mam do czynienia ze zjebem, dziadkiem, popaprańcem.
Jesteś dla mnie o wiele bardziej wartościową osobą, niż troglodyci i spermiarze. Nie chcę lizać cię po prąciu, ale widzę w twojej osobie coś pozytywnego, chociaż cię nie znam. Jesteś emocjonalny, tak jak ja. Melancholik?
Życzę ci, żebyś był szczęśliwy, nawet ze swoją wyimaginowaną miłością, serio. Też je miałem dawno temu. Najdziwniejsze jest to, że czułem wtedy o wiele więcej emocji niż dzisiaj. Za dzieciaka to było. Przez całe nastoletnie życie byłem pomiatany i moja samoocena spadła do zera, a kondycja psychiczna leciała w dół latami.
>I mam takie osobiste pytanie, ale czy płakałeś kiedyś ze szczęścia gdy patrzyłeś prosto w oczy osobie którą szczerze kochasz?
Nie umiem kochać, nie czuję tego, nie czuję motyli, zauroczenia, nie czuję emocji. Mam zdiagnozowaną anhedonię, nic mnie nie cieszy, nie potrafię powiedzieć "jestem szczęśliwy", nawet jak mi się coś uda. Chemia w organiźmie źle działa, coś się popsuło. Od lat borykam się z depresją i to nie jest obniżony nastrój i siedzenie i oglądanie hehe serialików pod kołderką. To jest nie czucie, nie odczuwam emocji związanych z drugim człowiekiem, nie widzę sensu i wartości w wielu rzeczach.
Mam partnerkę i chcę dla niej jak najlepiej bo jest szczerą, wartościową osobą z dobrym sercem i nigdy nie spotkałem takiej dziewczyny, podejrzewam, że nie spotkam nigdy, dlatego nie opuszczę jej, bo mnie potrzebuje, a ja jej. Kocham, ale bez tego haju hormonalnego, bez motylków. Kocham, szanuję, lubię, chcę dzielić życie. Ona też jest słaba.
Płakałem patrząc tej osobie w oczy ale z rozpaczy, że nie podołam i zawiodę ją. Nie zawiodłem, ciągle się staram i brnę do przodu a ona mnie wspiera.