ja pierdole anoni nk mnie zabije
pracuje sobie na dostawie gazu, w sumie nienajgorsza robota bo kontakt z ludźmi trwa krótko i nauczyłem sie ucinać small talk, jeżdże sobie brumbrumem i słucham muzyczki, ogólem fajnie jest i pewnie nic lepszego nigdy nie znajde, ale nie o tym
dzisiaj przyjechałem z zamówieniem sporo wczesniej niz mialem być, wiec tbw na zapierdalanie jak chińczyk w fabryce smrodu i postanowiłem wypić piwko które kupiłem na po robocie bo początkujący adept alkoholizmu hir, obaliłem je dosyć szybko i muhomor poprawion wiec zapierdalam z butlą gazu, klient otwiera drzwi i czego nie zauważyłem wtedy, zamyka je na górny zamek taki z zasuwką, montuje butle bo starsza pani troche upośledzona i sobie z tym nie poradzi, odbieram pieniadze i chce wyjść, przekrecam zamek i ni chuja, ona mówi że w drugą strone bo u nich jest inaczej ustawione, no to kręce i nic kurwa, ona podchodzi też próbuje i gówno kurwa, zacięło się na amen, kombinowaliśmy tak pare minut, po chwili ona każe mi pociągnąć to pokrętło mocniej, no to kurwa pociągnąłem aż się ułamało bo to jakieś stare gówno z prlu jeszcze, robie czerwony i zaczynam pocić, ona coś tam śmieszkuje że hehe i tak stare było, ogólnie stara się być miła i udawać że nic się nie stało, ale atmosfera jest w chuj niezręczna, daje mi śrubokręt, przyświecam sobie telefonem i próbuje coś tam zrobić z tym zamkiem, no ale moja wiedza o zamkach jest zerowa plus to gówno ma nakładke antywłamaniową, mija tak sporo czasu, ja już spocony i umierający z żeżuncji mówię żeby zadzwonić po ślusarza i ze zapłace ze swojej kieszeni bo chciałem już wykurwiać jak najszybciej, ona na to że nie, bo jej brat tu mieszka i się zna troche to zaraz przyjdzie, dzwoni po niego, mijają kolejne niezręczne minuty, ja probuje coś tam odburknąć na jej zagadywanie i ukryć że trzęsą mi się łapy z nerwów, pomijając szczegóły, jej brat nakurwia z jednej strony młotkiem, śrubokrętem, kombinerkami, próbuje wyjebać z zawiasów, ja z drugiej strony podobnie, w międzyczasie tłumacze szefowi co się stało i dostaje opierdol, po około godzinie wyjebaliśmy sporą dziure i zasuwka w końcu odpadła, zapytałem tylko czy nie chce żebym za to zapłacił bo w sumie z mojej winy, ale powiedziała że nie, podziękowałem temu kolesiowi i wyjebałem stamtąd trzęsac się i mamrocząc sam do siebie
nawet nie chce myśleć jak szef mi będzie napierdalał o tym ilu klientów straciliśmy przez ten czas i jak mnie dojebie na wypłacie, ide pograć w gierki i obalić 4pak, a wy napiszcie co sądzicie o moim zajebistym przeżyciu zawodowym