>>18874
masz trochę racji, ale kurna, wiadomo, że we fredzie chodzi o zabawę i refleksję na temat stanu aktualnego.
Z moich najwiekszych przygód, to na pewno zabawę w sadzenie hehe z moim ziomkiem - ogarnianie sprzętu, robienie sadzonek, przygotowanie spota, doglądanie, kosa, procesy końcowe, a to wszystko pod czujnym okiem mojej rodzinki. Bycie agentem ninja poza prawem tworzy wiele anegdot, bo nieustannie balansujesz na linie i chodzisz po tafli jeziora ściemy niczym pierdolony jezus chrystus.
Poza tym pewnie inby jakie odkurwialiśmy z kumplem w klubach i pubach, gdy był jeszcze wolny, oraz te które odkurwiamy nadal, choć coraz mniej dotyczą łatwych loszek, bo ja jestem nieruchajacy z nieudolności choć ostatnio było blisko, co trochę otworzyło mi oczy na aspekt "działaj albo giń", bo locha sama mi na bolca nie wskoczy mimo, że latała już bez majtek i przelizała mnie po szyi.
Pewnie do końca życia będę wspominał moją pierwszą wielką miłość w okresie, gdy byłem już na tyle dojrzały, że nie było to dziecięce pierdu pierdu i faktycznie chciałem być z loszką. Epicki wymyk ze zdjeciem trzymanych przez nią monet, który pozwolił mi kupić idealnie pasujacy na jej palec 18nastkowy pierścionek i zrobic takie wrażenie, że po raz pierwszy i jedyny sie całowaliśmy. Nasze powroty ze spotkań, gdy trzymaliśmy się za ręce w autobusie i delikatnie gładziliśmy palcami. Moment w którym ugryzła mnie zadziornie w szyję, że aż przeszyły mnei dreszcze rozkoszy, bo zrobiła się lekko zazdrosna o telefon koleżanki ze studiów w sprawie projektu, który nadzorowałem, i którym to przerwała nam randkę w klubie bilardowym. Herbatę w knajpce, której już nie ma, kiedy specjalnie spięła włosy i w migotliwym świetle świecy wyglądała tak pięknie, że nie mogłem się na nią napatrzeć. I ten cudowny wieczór u niej w domu, gdy po wspólnie zrobionych naleśnikach zalegaliśmy na kanapie w półmroku leniwie oswietlanego przez parę lampek salonu, ona trzymała mi głowę na kolanach, a ja delikatnie masowałem ją tuż pod potylicą, jej czuły punkt, i spijałem oczyma to błogie zadowolenie z jej twarzy, akcentowane dodatkowo kocim mruczeniem - boże, ale byłem wtedy szczęśliwy, a ta chwila mogła by trwać w nieskończoność. Oczywiścię chwilę potem do domu wróciła z pracy jej matka i się skończyło. Nigdy też oficjalnie nie byliśmy razem i trwałem w gównianej wersji frendzoneu z bonusami. Teraz jest z moim kumplem i pewnie się ochajtają - obstawiam, że to kwestia paru lat.
Puki co temat loszki wygrywa sądząc po objętości tekstu, ale co by tam jeszcze mogło być… a, już wiem - blizny.
Tą po kotlecie schabowym, gdy za gówniaka, z zadowolenia z podanego przez babcię obiadu, ostrząc nóż o widelec, zakurwiłem sobie w palec idealnie ujebując pierwsze warstwy naskórka, a potem polałem białe pole naznaczone kropelkami krwi wodą utlenioną i zrobiłem w umywalce rozgrzane, spienione, hemoglobinowe piekło nie róbcie tak nigdy anoni, to niefajne uczucie i wcale nie pomaga w tamowaniu xD.
I tę na drugiej ręce, po stłuczonej szklance na którą się nabiłem wyciągając szkło ze zmywarki - końcówka samotnej zmiany barbacka na imprezie, która była totalnym niewypałem, chociaż były w tym klubie takie zmiany, gdzie działo się wiele, a działo się w doborowym towarzystwie mojej kapitalnej załogi z pierwszej pracy. Sporo się od tych cwaniaków nauczyłem.
I co jeszcze? Nie wiem. Widok błękitnego nieba z gdzieniegdzie przepływajacymi białymi obłoczkami, na tle wysokich topoli? To chyba moje pierwsze wspomnienie, ze spaceru z babcią, gdy siedziałem w wózeczku. Albo spacery z ojcem na plac zabaw, gdy już byłem trochę starszy - uwielbiałem wchodzić na piramidę z czerwonych lin. I ta panna cotta w plastikowej miseczce, kupowana w przydrogiej cukierni mijanej po drodze - zawsze na koniec spaceru.
Kompa? Gierki? Pewnie też. Mój kolega opowiadał mi, że podobno pamietamy wszystko, tylko problemem jest dostęp do tych informacji, ale zapytany coś bym sobie przypomniał. Na starość i tak będziemy pod wpływem słynnej reminiscencji, więc całosć będzie przyjemniejsza, więc wspomnienie epickiego pokonania goblina na samym początku gothica, czy nostalgia do wormsów będą jeszcze silniejsze. Te wieczory spędzone na czanach również.
To tyle na dzisiaj, idę spać. Dobrej nocy ananaski i proszę, nie bijcie - daleko mi do normika, mimo, że piwnica nie jest całym moim światem. Piwnica jest pewną metaforą, koncepcją, którą każdy z nas nosi w sobie, i nie ważne jak daleko od niej ucieknie, ona gdzieś tam będzie, na dnie anonkowego serduszka. Jak wspomnienia.
tl;dr
>uprawa zioła
>inby w knajpach z pokurwionymi normikami
>pierwsza miłość
>anegdoty związane z bliznami
>dzieciństwo
>gierki
>forum o kupie i siku i jemu podobne