>>161049
Anone, jesteś mno a ja tobo
Praca to moja zmora. Co ciekawe, moi starzy to pracoholicy że ja pierdolę. Ciągle by gadali o pracy, to ich główna pasja. Dorobili się na rynku pracy w latach 90 (wcześniej za PRL mieli że swojej roboty tak zwane gówno). Ja skończyłem dobre studia i pracowałem w tych słynnych korpo wygrywających rankingi pracodawców xD
Ogólnie to zaczęło się już na studiach. Nie przedłużano mi umowy na żadnych praktykach, w końcu żeby dostać normalną pracę spierdoliłem do Warszawy. Tam 3 miesiące w znanej firmie i wypierdalaj, potem 7 miesięcy w innej znanej firmie i znowu wykurwiaj. Locha z którą byłem 5 lat mnie zostawiła "bo jesteś nieporadny anonie" i poszła dawać dupy typowemu łysemu sebie. Potem 6 miesięcy w Januszexie i wypierdalaj, potem 2x umowa po 1 rok (ogarnąłem że w urzędach dają umowę na rok). Kolejne "wypierdalaj" przegielo pałę goryczy i wylądowałem na terapii grupowej, 6 miesięcy byczenia się na NFZ i czas żeby się przekwalifikować.
Po przekwalifikowaniu z branży której nienawidziłem na branże którą nawet lubię idzie mi lepiej, raz nawet miałem umowę na czas nieokreślony xD ale tak czy owak samo miejsce pracy to dla mnie trauma, nienawidzę tego tryhardowania na bycie tak bardzo fajnym, nakurwia mnie kręgosłup od siedzenia z pizdą 8 godzin, ogólnie gdyby ktoś mi złożył propozycję pracy zdalnej to biorę w ciemno. Nienawidzę szczerze także jebanych "integracji" które są de facto obowiązkowe bo kurwa jak nie pójdziesz to patrzą na ciebie jak na pojeba. A ja nie po to siedzę z tymi samymi ludźmi 8h dziennie żeby ich kurwa jeszcze w wolnym czasie oglądać.
Nagminnie też się spóźniam do roboty i nie umiem nic z tym zrobić. Chyba jakaś forma auto obrony organizmu przed zagrożeniem xD