tate od podbazy zapisał mnie na tekłondo, zawoził brum brumem i tak 2 lata przechodziłem, potem coraz bardziej się cieszyłem jak brum brum nie odpalił w zimie i nie mogliśmy pojechać, chyba niebieski pas miałem. w szkole zawsze lubiłem wf-y, piłka nożna na hali gdzie można napierdalać po ścianach, bo nie ma autu i było git, w gimbazie zapisałem się na aikido, wytrzymałem jakieś pół roku, bo od pozycji klęczącej kolana mnie fenomenalnie zaczęły boleć.
całą gimbazę miałem zajawkę na robienie pompek i waliłem je codziennie, potem pół roku chodziłem na rugby, bo mnie kumpel namówił i w sumie fajnie można się wychasać, ale nigdy nie zrozumiałem zasad no i taki dziwny sport dla mnie, bo niby możesz kogoś przewrócić żeby zabrać piłkę, ale musisz uważać, żeby nie zrobić krzywdy,lol. potem z jeszcze innym kumplem chodziliśmy na siłownie osiedlową cały rok, ale potem przeprowadzka więc straciliśmy kontakt. wtedy ładnie przypakowałem. w bieganiu też byłem dobry często mnie brali na jakieś szkolne zawody nawet w licbazie.
a potem zaczyna się równia pochyła, brak ambicji, marazm, zjazd do psychuszki i tak już od tamtej pory 10 lat nitóje