nie tyle seks jest fajny, co uczucie nazywane zakochaniem, to jest ten pieniądz w relacji z drugim człowiekiem
a przynajmniej na początku, bo z biegiem czasu wchodzi to w rutynę i - jak w przypadku wszystkich niemalże związków chemicznych-używek - potrzebujesz coraz większych dawek żeby coś poczuć, no a układ nagrody nie będzie ci wydzielał w nieskończoność zwiększonych dawek wszelkich hormonów i neuroprzekaźników, stąd uczucie zanika
są oczywiście obsesje, psychiczne uzależnienie od drugiego człowieka, przyzwyczajenie, ale to już nie to samo, stąd ogromna część związków niesformalizowanych rozpada się bardzo szybko
sam seks, no cóż - jest ok, ale jeżeli chodzi o stopień odczuwanej przyjemności to pocałunki i przytulanie sprawia w moim przypadku zbliżone odczucia, z pewnością można uznać, że seks jest przereklamowany, co już się wielokrotnie tu i tam przewijało
ja np. zdecydowanie więcej przyjemności czerpię z czytania ulubionych form literackich, gry na instrumencie no i każdej innej formy realizowania się w pasji
dlatego polecam nietrzymającym anonkom, bez większych perspektyw na nawiązanie relacji, znalezienie własnego hobby
wiadomo, to takie pierdolenie, bo każdy człowiek z niezaburzonymi instynktami podświadomie będzie chciał uprawiać seks, a jeżeli mu się to nie udaje to czuje frustrację
tutaj też warto odpowiedzieć sobie na pytanie - dlaczego chodzenie na divy nie daje tego samego, co seks w związku, albo chociaż przygoda na jedną noc?
otóż nasz mózg wie, że idąc do divy idziemy po prostu zrealizować usługę, zapłacić za nią i wrócić do domu - nie ma tutaj spełnienia ewolucyjnie wbudowanego dążenia do prokreacji, dlatego seks z divą to tylko mechaniczna czynność, a frustracja jak narastała, tak będzie narastać