Po co się starać robić cokolwiek? Mam już prawie 30lvl i odkąd skończyłem liceum nie wychodzę praktycznie z domu, lukruję internet i gram w gry. Byłem w psychuszce 8 razy co daje jakieś 3 lata łącznie, żadnych zjebanych leków nie biorę chociaż mi przypierdolili schizofrenie, lol. Nie wierzę w takie bzdury nie ma czegoś takiego jak choroba psychiczna, depresja itd. ludziom po prostu w którymś momencie życia nic się nie chce i tyle.
Nie rozumiem sensu płodzenia małych daunów i wchodzenia w związki międzyludzkie, to wszystko jest tylko prowizoryczne, tak naprawdę wszyscy jesteśmy samotni od urodzenia, ale ludzkość jebie się na potęgę mimo wszystko, wskaźniki stale rosną.
Wyobrażałem sobie zawsze moment, w którym wszyscy ludzie na Ziemi po prostu w pewnym momencie stwierdziliby, że ten wyścig szczurów nie ma sensu i po prostu zostali w łóżku do godziny 12 i cała ta maszyna by jebła, zniknęła by elektryczność, woda pitna i internet i wszyscy by zaczęli masowo zdychać. Niestety ludzie są zbyt spierdoleni i muszą ciągle gdzieś biec, gonić, zarabiać i wpierdalać na potęgę. A wy co myślicie?