Pozdrawiam kolegów! Też dzisiaj jestem pierwszy raz od wielkiego pierdolnięcia. Nie sądziłem, że ten jebany obóz uchodźców powróci, ale jakoś przypadkiem dowiedziałem się od kolegi, że nieskończony wstał i postanowiłem zrobić z tej informacji użytek.
Żałuję, że pierwsze posty poleciały już dawno poza 15stą - ciekawe co się tu działo i jak anonki reagowały na ponowne otwarcie vichuja. Ważne jest jednak to co teraz, ale to na dniach się rozeznam jaki tu mamy teraz klimat. Puki co fredy jakoś nie urwały, ale nie lurkowałem szona jakoś długo i nie wszystko widziałem chociaż chuj wi ile tu już czasu spędziłem.
Jak w ogóle się wam żyło gdy nawet to jebane getto nam zabrali? Emigrowaliście? Zanurzyliście się w inne piwniczane aktywności? Wykorzystaliście uzyskaną nagle przestrzeń do zagospodarowania swojego czasu w sposób bardziej produktywny? Odkryliście nowe hobby? A może "upadek" był punktem zwrotnym w waszym życiu?
Żeby nie było, że wtłumię się w miesz mogę zacząć. Akurat rozpoczynałem nową pracę po okresie bezrobocia (pamiętam jeszcze jakiś wątek w którym dzieliłem się uwagami dotyczącymi jebanego piekła jakim są duszne openspace'y pełne napierdalających kompów i konsol na dobrą sprawę albo poprawili wentylację, albo się przyzwyczaiłem), więc w nową rzeczywistość wchodziłem z pełnym portfelem i wolnymi nocami pełnymi niedosytu wrażeń i chęci odreagowania drugiej zmiany, co zakończyło się twardym pubingiem i innymi nocnymi przygodami - czy to na osiedlowych murkach, czy ławkach na terenie sztucznie utworzonych zielonych przestrzeni (bo zsocjalizowany anon hir). Zacieśniłem jeszcze bardziej relacje z dawnymi kolegami, odseparowałem się od nowszego, nieakceptującego mnie do końca towarzystwa. Generalnie spędzałem więcej czasu na zewnątrz niż w domu czemu dodatkowo sprzyjało rozpoczęcie gry w pokemon GO, i mimo, że podstawową motywacją była jak zwykle ciekawość i poszukiwanie odrywających od egzystencjalnej pustki bodźców, to jednak milej mi się tak funkcjonowało. Jeśli już trafiłem do domu z perspektywą spędzenia czasu w piwnicy, to zamiennikiem lurku była pornografia, proste gierki online typu io czy kongregate, albo oglądanie jakiś gówien podrzucanych przez facebooka leżąc na wznak na moim barłogu z mądrym fonem w łapie. W takich momentach właśnie brakowało tego vichuja, bo mimo wszystko jakieś wartościowe się pojawiały i człowiek czuł, że się jakoś rozwija, coś odkrywa. Z drugiej strony mam wrażenie, że - mimo iż mi to nigdy jakoś nie przeszkadzało - oderwałem się trochę od tej szonowej zgnilizny i specyficznego narzekactwa, co chyba trochę wpłynęło na moje nastawienie do życia i może trochę pogodziło z "samotnością"(?), choć bez głębszego przemyślenia nie jestem gotów się na ten temat rozwodzić.
Tak więc kończąc - dla mnie to była ciekawa przerwa i fajnie się znowu spotkać ananasy! :3
>tl;dr: O! Vichuj żyje! Co u was słychać i jak czas minął? Ja chlałem jak nie lurkowałem. Pozdrawiam! :3